poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 31



Stanęłam wraz ze sporą grupą ludzi w kółku i czekałam na rozwój sytuacji.Każdy trzymał w ręce jakiś browar,na co ja...jedynie się zaśmiałam.
Poczułam uścisk na moim nadgarstku.Odwróciłam się napięcie i zobaczyłam za sobą podirytowanego Hazzę.Wyszczerzyłam się do niego i zrobiłam duże oczy.Harry zachichotał i przybliżył się do mnie,zmniejszając tym między nami,jakąkolwiek przestrzeń.Spojrzałam na niego niepewnie,na co ponownie zachichotał!
"O co ci chodzi Styles?"-myślałam nerwowo.
-Czego mi uciekasz?-szepną,przez zęby.
-Ja...ja?-skrzeczałam ze śmiechem.
-Ty Pięknoto,ty.-zaśmiał się.
-Haha..no weźźźź...bo się rumienię!-pisnęłam sarkastycznie.
-No wiesz co?-chichotał.-Ja tu poważnie,z uczuciem...a ty?-marudził.
-Haha....
Harry przyciągnął mnie do siebie i lekko chwycił mój podbródek.Spojrzałam na jego iskrzące się tęczówki i mruknęłam do niego zadziornie.Harry,delikatnie się nachylił i oblizując wargi..przysunął je do moich.Były tak blisko,że jedyne co byłam w stanie odczuć..to jego gorący,pełen pożądania oddech.Uśmiechnęłam się zalotnie...na co Hazz,nie miał zamiaru czekać i....
-Umm...zaczęło się!-jęknęłam...szybko się od niego odwracając.
-Ivy!-jęknął.
Spojrzałam na niego i chwytając za jego,prawy policzek...złożyłam na jego ustach,słodkiego całusa.
-Czy już Panu lepiej,Panie Styles?-zapytałam rozkosznie.
-Haha,o wiele.-zaśmiał się.
Pokreciłam głową i wraz z Harrym,odwróciłam się w stronę muzyki,która aktualnie..zaczęła wypełniać klub.Coraz bardziej,zaczynało mi się to podobać!
Zaczęłam się kiwać..co prawda cholernie nieświadomie,ale zawsze...!Spojrzałam na środek,a na nim zobaczyłam uśmiechniętego T.O,Moon'a,Le'e i całą grupę,należącą do niego.Od razu wiedziałam,że nie będę się tu nudzić.
Układ był bardzo konkretny i ogółem...opierał się na pracy rąk...był wspaniały!Cala sala krzyczała i dawała o sobie znać,a szczególnie,o zadowoleniu,płynącym z ich występu.
Niestety,musiałam szybko stamtąd znikać,tak..aby Hazz o niczym się nie dowiedział!

                                                                      * * *

-Tu jest nieziemsko!-krzyknęłam z zadowolenia.
-Wiedziałem,że ci się tu spodoba!-rzekł dumnie,na co zachichotałam.-Umm,to dziwne,jesteś tyle w New Yorku..a nie byłaś tu.
-Zbyt dużo się działo!-odpowiedziałam patrząc w prost.
-W to nie wątpię!-zaśmiał się.
Oparłam się dłońmi o barjerkę i podziwiałam most.
Most Brookliński,jest naprawdę rzeczą wyjątkową i wartą uwagi,szczególnie nocą.Harry,przysunął się do mnie i zatapiając swoje wargi,w zagłębieniu mojej szyi...objął mnie w tali,mocno mnie do siebie przyciągając.
Po jakimś czasie..cisza,zaczynała stawać się...rzeczą wręcz bolesną...
-Umm Harry?-zaczęłam.
-Tak?
-Jesteś zły,że wyjechałam tu...bez ciebie i...
-Haha..nie,co ty!-rzucił radośnie.
-Ale..ty..-zaczęłam niepewnie.
-Posłuchaj!Byłem zły...bo cholernie się o ciebie bałem!-szepną.-Boje się,że może ci się coś stać,podczas mojej nieobecności i to w sposób nieodwracalny.-jękną-Po prostu się martwię...i wcale nie byłem na ciebie zły!-powiedział szturchając mnie w ramię,na co się zaśmiałam.-Wiążąc się z tobą...wiesz mi,miałem świadomość tego,że po tobie,mogę się wszystkiego spodziewać!-zaśmiał się.
Haha...jak miło,że ktoś mnie rozumie!
-Huh..jak miło!-poprawiłam się.
-Haha...z tobą..zawsze!
Potocznie..wszystko ma jakiś sens...ale nie zawsze happy end!Z Harrym..było mi dobrze,ale czasem wątpiłam...że wszystko co z nim...może trwać wiecznie...
-Zbyt piękne,aby kiedykolwiek było prawdziwe.-szepnęłam.
-Nie sądzę!-odezwał się.-Jesteś piękna i pod każdym względem idealna.-tłumaczył.
-Wiesz mi...idealna...nigdy nie będę....

                                                                 * * *

Harry chwycił moją dłoń mocniej i tuląc mnie jeszcze bardziej do siebie...spojrzał w górę!
Idealny Sylwester z ukochanym,na Time Square....
Śmiech..radość..miłość..zabawa...szczęście..ból...żal...krzywda...
To wszystko odpływa...wraz ze starym rokiem...i petardą...która wśród ludzi,tworzy wyzwolenie od przeszłości.
Nowy rok..nowa nadzieja,na lepszy początek..
Posądzenie o wyzwolenie się od bólu...i całego nieszczęścia,które dziwnym trafem...ma prawo odpływać na ten jeden dzień...
Sądzimy,że żeganymy coś...co niosło nam mieszane i niepewne uczucia...
A tak naprawdę..rozpoczynamy inny rozdział...który niesie za sobą to samo...a nawet więcej...
Radość w oczach nowojorczyków...smutek w realistach....
Ten rok..nie będzie przychylny...szczególnie dla mnie...
-Słonko...wszystko w porządku?-zapytał zdziwiony.
-Umm tak,tak...-odpowiedziałam-W jak najlepszym..jasne..-rzuciłam z żalem w głosie.
-Ivy...co się dzieje?-spojrzał na mnie zgubnie.
-Nic!-bąknęłam.
-Przestań!-powiedział.-Nie możesz mi powiedzieć...czy to jest aż tak ciężkie?-pytał z sarkazmem.
-Czego na mnie warczysz?-cedziłam przez zęby.-Chyba lepiej wiem,co się zemną dzieje!
-No właśnie chyba nie bardzo!-ryknął.
W jego oczach...była złość.Złość której nigdy u niego nie widziałam...i nie chciałam widzieć.
-Przepraszam.-szepnęłam,a moja oczy,zaczęły wypełniać się łzami.
Hazz złagodniał..podszedł do mnie i chwytając mnie za biodra,mocno mnie do siebie przysunął.Stykałam się z nim czołem...a nasze wargi,były przyjemnie blisko siebie...Dłoń Harry'ego,powędrowała na mój polik...delikatnie ocierając,resztkę zbędnych uczuć....
-To ja przepraszam...Po prostu boli mnie to,że o niczym i nie chcesz rozmawiać...zawsze się uśmiechasz...ale wszystko w sobie dusisz!-rzucił.
-Nie duszę...zawsze jest ktoś..kto mnie wysłucha...-sprostowałam.
-Ale tym kimś..nie jestem..niestety ja....-jękną.
-Po prostu nie chcę ciebie martwić...-stwierdziłam.
-Kiedyś mówiłaś mi wszystko.Ale odkąd jesteśmy razem...nie mówisz ani słowa,o tym co czujesz!-mówił.
-Jeśli mówię...nie reagujesz...-powiedziałam chłodno.
-Kochanie...-jęknął..-Strach,czasem mnie paraliżuje...boję się straty..i nie wiem co robić!
-Ale nie robiąc nic...nie unikniesz jej!-protestowałam.
Spuściłam wzrok...wszystko zemnie spłynęło..każde uczucie..
Nie lubiłam takich rozmów...z kimkolwiek..a co dopiero mówić,z kimś kogo kocham.
-I widzisz,dlatego nie lubię nic mówić!-bąknęłam.
-Hmm?-spojrzał niezrozumiale.
-Z jednej błahostki...wychodzą takie rzeczy.-jęknęłam.
Harry nawet się nie odezwał,spuścił.Nie wiedząc co zrobić,poprostu się w niego wtuliłam.
-Ostatnio..w ogóle cię nie poznaje.-szepną ze smutkiem.
-Harry...-zaczęłam.
-To boli,bo...
-...nie taką osobę pokochałeś.-dokończyłam za niego stwierdzając
-Ivy...
-Ja się zmienię...obiecuję!-powiedziałam szybko.
Tak naprawdę doszłam do wniosku...ze Hazz ma rację...!Nawet ja zaczynam,nie poznawać samej siebie.To tak jakby..ummm nawet nie mam porównania...po prostu się gubię i wiem,że nie jest to moja...a już na pewno nie jego wina...
-Słonko nie musisz..-powiedział,odgarniając moje włosy
-Nie zostawiaj mnie...-załkałam.
Wszystko co działo się kiedyś...
Każde uczucie,myśl...to wszystko było we mnie.
Ogarniało mnie szczęście..strach..uczucie bezradności.
Nie potrafiłam nad tym panować,a przez to...krzywdziłam nieświadomie.
-Proszę...-jęknęłam.-Błagam...-szepnęłam.
Harry spojrzał na mnie ze śmiechem....
-Nie mam...nawet najmniejszego zamiaru!
Uśmiechnęłam się do niego słabo...
-Wiesz..powiedziałaś mi kiedyś coś mądrego...
-Ciekawe co?-rzuciłam z sarkazmem...znjąc siebie.
-Problemem każdego związku...jest brak komunikacji.-powiedział dumnie.-Więc,zawsze i o każdej porze,możemy porozmawiać...nie mam zamiaru...tracić kogoś tak wyjątkowego,przez błahostkę!-powiedział śmiejąc się.
-Ummm...-zamyśliłam się.
-Co "umm"?-spojrzał na mnie dziwnie.
-Haha jest Sylwester...bawmy się!-krzyknęłam machając rękoma.
-I tego się trzymaj!-rzucił.
Złapałam jego dłoń i szczerząc się do niego...zaczęliśmy iść.
Nie wiem...naprawdę nie wiem...co ja bym bez niego zrobiła!Każdy dzień,potrafi upewnić...to co między nami jest.Mam pewne wątpliwości...do naszej trwałości,ale...


                                                                 


_______________________________________________________
Hej...Rozdział jest...ummm,nie oszukujmy się,do dupy...ale się staram XD
KOMENTUJCIE!!!