środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 30



Jego klatka,powoli się unosiła,a ja słyszałam...ciche i rytmiczne bicie jego serca.Wtuliłam się mocniej,w jego oplatające mnie ramię i otworzyłam....ciężko opadające powieki.
Promienie słońca,obijały się o nas,a lekki chłód...towarzyszył ciału.Otwartą ręką...delikatnie przetarłam,zaspane oczy i cichutko..uniosłam się do pozycji siedzącej.Ciche mruknięcie..wydobyło się z ust,mojego kochanka.Z uśmiechem pokręciłam głową  i postanowiłam wstać.
Uścisk na mojej dłoni...zacisnął się..a sfrustrowany jęk,wypełnił całe pomieszczenie.Nachyliłam się lekko,nad jego ciałem i patrząc..na piękny rumiany polik,delikatnie się do niego zbliżyłam i złożyłam na nim,mokry pocałunek.Niebiański uśmiech-którym mnie obdarzył-pojawił się na jego twarzy.
-Wstawaj.-wyszeptałam i przegryzłam płatek jego ucha.
Harry dźwięcznie zamruczał.
-No już...-delikatnie pieściłam,skórę na jego szyi...co zaowocowało...cudownym jęknięciem.
Uśmiechnęłam się sama do siebie...i postanowiłam kontynuować.
-Wstawaj.-mruczałam..przy jego uchu.
Hazz zaśmiał się i gwałtownie,mnie do siebie przyciągając...zaczął patrzeć się w moje,niebieskie tęczówki.
-Brakowało mi ciebie,kochanie.-chrypnął....a moje serce przyśpieszyło.
-No ja myślę!-powiedziałam z rozbawieniem.
Harry tylko się zaśmiał,a ja oblizując wargi..lekko się podniosłam i powędrowałam w stronę kuchni.
Cieszyłam się...że w jakiś sposób..ponownie go mam...ale..
Weszłam do kuchni i zaczęłam pomału...robić herbatę....Cholernie chciało mi się spać...ten dzień..wyobrażałam sobie..całkiem inaczej.Cały czas...moją głowę...zaprzątał..ten dziwny sen...
W żaden sposób...nie miałam zamiaru,go sobie przypominać.Potrząsnęłam lekko głową,z nadzieją...że każda myśl,związana z nim...wyjdzie z mojej głowy!
Usiadłam w rogu kuchni..na przecudownie,mięciutkim krześle i spuszczałam swoje powieki w dół....

...Ciemne,niczym grafit chmury...zalały całe niebo.
Zimna kropla wody...ulała się górze.
Pąk ametysowego bzu...uginał się,pod ciężarem rozpaczy.
Blada...nieskalana dotykiem dłoń...pochłaniała,ostatnie tchnienie radości.
Duże,cyjanowe oczy...zamykały się,szeregiem gęstych rzęs.

Słowo miłość...zamknęło się w sobie.
Uśmiech...płynął tylko w wyobraźni.

-I was her,she was me
 We were one,we were free-usłyszałam zachrypnięty głos i dźwięk lekko rozstrojonej gitary...dobiegające z "salonu''.-And is there's somebody caling me on...
Pokręciłam głową i z wielką niechęcią,podniosłam się i zaczęłam iść w stronę "salonu''.Głos z chwili na chwilę,był coraz bardziej wyraźny!Przyśpieszyłam krok i...
-She's the one...-zaśpiewał z uśmiechem,wskazując dłonią wprost na mnie.
Uśmiechnęłam się...to było miłe z jego strony....Z trudem hamowałam śmiech!Widok lekko zaspanego Hazzy,w bokserkach od Calvin'a Klein'a,z gitarą w jednej dłoni,stojącego na stole..to dość rzadki i apetyczny widok!
Podeszłam do niego i słuchałam kolejnych słów..które wydobywały się z jego ust.Usiadłam wygodnie na kanapie,a Hazz-robiąc przeróżne miny-wciąż nie kończył swej pieśni.Wpatrując się w niego...cieszyłam się,że w jakiś tam sposób,jest u nas..ummm..kolorowo!Ostatnio dużo się działo,a ja nie miałam wewnętrznej siły by się pozbierać!Całe życie potrafiłam olewać niepowodzenia i krzywdy.Każde nie dociągniecie w moim życiu..było dla mnie niczym..a już na pewno nie czymś,nad czym bym się rozmyślała.Widok osoby-którą w jakiś,dość nietypowy sposób...żywię uczuciem-obok mnie....to coś naprawdę pięknego...haha
Harry odłożył gitarę i klękając przede mną...wyszeptał:
-She's the one...
Jego uśmiech...wyjawił iskrę w moim oku..zaś on sam,lekko się przysunął..po czym,delikatnie ujął moją wargę i złożył na niej,soczysty pocałunek!Mój brzuch,momentalnie wypełniło stado motyli,ciało przeszła nagła fala gorąca..zostawiając lekkie odrętwienie.Nie byłabym sobą,gdybym go nie pogłębiła!
Harry lekko chwycił moją twarz...i delikatnie zaczął mnie kłaść,ewidentnie..na demną dominując!Zaczęłam się śmiać,w jego usta...byłam tak cholernie szczęśliwa.Hazz jak zawsze..trzymał się konkretów!
Jego dłonie,delikatnie pieściły moje ciało....a usta błądziły.Czułam tą cudowną ciarkę,która mnie otaczała...

                                                                    * * *

-Boże..Harry!-zaśmiałam się,uderzając ręką w czoło.-Czy ty raz w życiu-raz...nie proszę o więcej-możesz nas normalnie rozebrać?-zapytałam,dławiąc się śmiechem.
-Zamiast tak kłapać...mogłabyś mi pomóc!-rzucił chichocząc.-A z resztą,aż tak bardzo ci przeszkadza,moja "naga" wersja?-powiedział patrząc na mnie,tak jakby chciał nim powiedzieć:No proszę,proszę bardzo..tłumacz się!
-Nie żaby coś...ALE KTOŚ SIĘ DO NAS DOBIJA!-ryknęłam.
Harry spuścił głowę...udając wstyd!Ja jedynie,zjechałam go wzrokiem i schyliłam się za kanapę..w poszukiwaniu,mojej "górnej"....części bielizny.Nałożyłam go delikatnie i....
-Cholera!-warknęłam,na to przeklęte zapięcie,z którym-aktualnie-się siłowałam.
-Daj...pomogę ci.-rzucił,dusząc śmiech.
Harry-szybko-i dość sprawnie,zapiął mi to-przeklęte-zapięcie,przy okazji...składając na mojej szyi,słodki pocałunek.Odwróciłam się do niego niepewnie i z wielką skruchą,szepnęłam:
-Dziękuję...
Ten zaś...czulę się do mnie uśmiechnął!Był taki rozkoszny.
-Kocham cię...-szepnął z troską,całując mnie w czoło.
-Też cię kocham.-przyznałam...patrząc się w jego,zielone tęczówki.-Ale teraz..-powiedziałam spokojnie.-....idź szukać tych przeklętych bokserek!-rzuciłam groźniej.
Hazz zaśmiał się..przytakując-poczym-pobiegł do łazienki....Westchnęłam i kręcąc głowął,poszłam do pokoju.Czasem mnie zadziwiał..hahah.Tak bardzo...brakowało mi z nim bliskości!Tęskniłam za jego dotykiem,za jego ciepłymi wargami..wodzącymi po moim ciele..za tym..ile miłości-potrafił-mi przez to przekazać.Uśmiechnęłam się sama do siebie i zaczęłam szperać w szafie.Po czasie..stwierdzałam..że...
-O..o..o..to!-powiedziałam wesoło...sięgając po ubrania.
Spojrzałam ostatni raz w lustro..i zaczęłam kierować się w stronę "salonu"...z-GROMKĄ-nadzieją,że Harry,jednak znalazł te bokserki!
Weszłam do pokoju i...
-Mam!-krzyknął uradowany..wychodząc z łazienki.
-Dzięki bogu!-rzuciłam sama do siebie.-Ummmm...gdzie były?-zapytałam.
-W wannie.-powiedział,poprawiając włosy.
-Co..co twoje bokserki...maiyłby robić w wannie,skoro...-on jest bezcenny-...wow..ty to masz krzepę!-stwierdziłam z niedowierzaniem,spoglądając na niego.
Hazz jedynie pokiwał głowął.Staliśmy w ciszy...zaczęłam rytmicznie stukać nogą,a Hazz rozglądał się po pokoju.Na chwilę,zgubiłam orjętację....
-Ummm drzwi!-oświeciło mnie.
Omijając kanapę i przechodząc..obok mojego ukochanego.Prześpieszyłam lekko krok i zaczęłam iść w ich stronę.
-Stój....-rzucił nagle..łapiąc mnie w tali.
-Hmm?
-A jeśli....jeśli to jakaś stara desperatka.-spojrzałam na niego dziwnie.-Oj..no wiesz...może przeszkadzały jej te wszystkie jęki.-mówił.-No wiesz...ach,,,Harry...Harry..ahmm...aaaaa-zaczął....lekko stłumionym krzykiem.
-Harry!-warknęłam.
-Umm nie..nie,nie,nie...to bardziej,no wiesz..takie,takie achh Harry.Takie z uczuciem.-zaczął.
-Zamknij się!-rzuciłam..podirytowana.
-Ale tak było....-stwierdził.-Ej...wstydzisz się...Iv..ty się tego wstydzisz!Hahah..Ivy naprawdę?-zaczął.
Czy on musi mnie tak poniżać?
-Tak..to krępujące!-powiedziałam...spokojnie.
-Ale czego...przecież..t-to normalne.-rzucił uspokajająco.
-Nie..gdy to ja..jestem tego główną odtwórczynią.-zaczęłam...
-Haha..al...
-Nigdy więcej!-bąknęłam w jego stronę i wyrywając się z jego uścisku,zaczęłam iść w stronę drzwi.
-To groźba?-powiedział zdziwiony.
-Fakt.-powiedziałam dumnie i przyśpieszyłam krok..gdy..
Harry łapiąc mnie za dłoń..ponownie do siebie przycisnął,tak że jego usta...były tuż,przy moim uchu.
-Zgwałcę cię.-zachrypiał.
Haha....brakowało mi go!
-Zobaczymy...kto...-powiedziałam pewnie-...kogo pierwszy,Styles!-wyrywając się...spojrzałam w jego,śmiejące się tęczówki.
-Naprawdę...cholernie cię kocham!-stwierdził ze śmiechem.
Pokręciłam głową i zaczęłam iść do drzwi.Chwyciłam z klamkę i lekko je otworzyłam.Po drugiej stronie sta...

                                                                       * * *

-Oddaj mi!-wrzasnęłam piskliwym głosem.-Ty masz popcorn.-rzuciłam z nadzieją...na jaką kolwiek jego reakcję.
-Haha...no dobra...ale trochę.-rzucił niechętnie.
Złapałam od niego pudełko z lodami...i zaczęłam się nimi zapychać.Kochałam spędzać z nimi,każdy wieczór...są bezcenni!
-Faktycznie...u was nic,a nic się nie działo!-powiedział dumny siebie....podnosząc zużytą prezerwatywę z podłogi.
Hahah!Spojrzałam na Harry'ego zabójczo...na co,roześmiany on..tylko wzruszył ramionami.
-Jak ja kocham wasze wizyty!-stwierdziłam,klaszcząc w ręce.
Chłopcy tylko wybuchnęli śmiechem.Przewróciłam oczami i spojrzałam na Hazzę...który obdarował mnie cudownym uśmiechem,mrugnęłam do niego...a on zawołał mnie do siebie.Muszę przyznać...ale brakowało,mi tych wszystkich sielanek.Nie da się tego opisać...jakie to cudowne uczucie,mieć przy sobie osoby,na których można polegać...i jedną..z którą,można "troszeczkę" więcej!Usiadłam Harry'em na kolanach...a on słodko mnie objął i wtulił w moje plecy...
-No!-krzyknął wesoło Lou.-Jest Sylwester...Bawmy się!-mówił coraz głośniej.
Haha..pocieszny Louis.
-W sumie.-stwierdziłam.
-Kocham dochodzić z wami do porozumień.-rzekł i puścił mi oczko.
-No to co?-wstałam,zacierając ręce.-Ruszać dupska!-zaśmiałam się.
Chłopcy-co prawda,nie chętnie i po sporym jęczeniu-lecz wstali.Zaczęłam bić im brawo..na co tylko się zaśmiali.Uśmiechnęłam się zwycięsko i zaczęłam razem z nimi,kierować się w stronę wyjścia...
-Horan!-zaczęłam się śmiać.
-No co?No New York!-rzucił,zapychając się kolejną łyżką.
-No właśnie...więc się podziel!-krzyknęłam,złośliwie wściubiając moją łyżeczkę,w ogromne pudełko lodów.
Niall jedynie zagestykulował,dając mi do zrozumienia...że mam rację i abym kontynuowała.
-Tak w ogóle...to skąd masz łyżeczkę?-zapytał zdziwiony Zayn.
"Jacy oni spostrzegawczy"
-Ummm..no wiesz.-powiedziałam patrząc na niego.-Łyżeczka,jest jak kondom....nigdy nie wiesz,kiedy ci się przyda!-powiedziałam wesoło.
Chłopcy tylko zachichotali.Poczułam,jak czyjaś dłoń,oplata mnie w tali i przysuwa do siebie.
-Widać,że jest moja!-powiedział dumnie Hazz,jeszcze mocniej mnie do siebie przyciskając.
Zaśmiałam się i wtuliłam w jego,cudownie ciepłe ciało...

                                                                       * * *

Wszędzie stały tłumy,ledwo było widać sufit,a tym bardziej podłogę!Muzyka zagłuszała wszystko,co znajdowało się do o koła.
Zdjęłam swoją kurtkę i zaczęłam rozglądać się po sali.
-Gdzie on jest?-mruknęłam sama do siebie.
Moon sam pisał,że mają tu być.Przyznam szczerze...że można zwariować!
-Kto?-chrypnął,owijając mnie ramieniem.
-Hmm?-popatrzyłam na niego dziwnie.
-"Kto"...gdzie jest?-zapytał ponownie.
-Haha zobaczysz!-uśmiechnęłam się tajemniczo.
Ruszyłam przez tłum i garnąc ludzi po kolei..zaczęłam kierować się,w stronę głosu...który-akurat-"przemawiał"

                                                                   


___________________________________________________
Przepraszam...przepraszam was,cholernie mocno!
Spóźniłam się z rozdziałem,do tego jest okropnie krótki i nie wiem...czy za bardzo ciekawy.
Byłam u babci...odcięta od internetu...pełne 2 TYGODNIE!
Przepraszam za błędy..i jeszcze raz za to spóźnienie i rozmiar....
KOMENTUJCIEEEE!!!

1 komentarz: