wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 23


Nogi same mnie niosły!Czy robiłam krok,czy najprostszą figurę z baletu!Czułam się jakby ktoś mnie unosił...lub lepiej,jakbym leciała.To wszystko mnie tak bawiło,z resztą jak zawsze.Czułam się jakby był obok mnie!Po ostatnim spotkaniu...nie byłam gotowa by ponownie go ujrzeć,odkąd pierwszy raz go ujrzałam...wiedziałam że to nic dobrego.Jego obecność,przy mnie i przy każdej rzeczy,którą aktualnie robię,stawała się z dnia na dzień coraz bardziej oczywista i bliska mnie.Nie chciałam nic mówić Harry'emu o moich chorych i dość nie typowych problemach z moim zmarłym byłym!Boże samo to już dziwnie brzmi:"Zmarły Były"...to albo zmarły,albo były!Haha moje życie operą mydlaną!
Wzięłam głęboki oddech i z wielką determinacją zaczęłam przesuwać dywan,sofę,fotele i stół,gdzieś w kąt mojego salonu.Była 6 rano...a ja postanowiłam sobie potańczyć!Nikt nigdy nie potwierdził tego,że jestem nie normalna,ale nikt jeszcze też temu nie zaprzeczył!Chwyciłam mój telefon,ponownie do ręki i zaczęłam przesuwać tytuły...Justin!Zawsze gdy miałam doła...lub dosyć ludzi,a nawet życia,jedynym ratunkiem był on!Miał ciepły i opiekuńczy głos,w każdym wypowiadanym przez siebie słowie!
Powoli unosiłam się ku górze,przypominającsobie kolejne kroki.Unosiłam się i skakałam,za każdym razem wymachując rękami i nogami w inną stronę!
Poczułam jak jego dłoń lekko chwyta moją,powoli zaciskając się i wplątując swoje palce w moje.Poczułam tą nie przyjemną bliskość między nami i to jakby czas staną w miejscu!Czułam jego oddech na moim karku,jego chłodne ciało,które co sekundę przysuwało się do mojego...zamarłam!Był strasznie blisko mnie...niespodziewnie odwrócił mnie..staliśmy my twarzą w twarz!Chwycił moją lewą dłoń i szybko podniósł do góry.Przejechał po niej palcem,po czym lekko wodził po niej nosem.Ułożył ją na swoim karku i delikatnie ciągnął w dół,po chwili ciasno spoczywała na jego prawym biodrze...patrzyłam mu ze złością w oczy!Nie zważając na nic..chwycił i puścił ją,poczym wziął w swoją dłoń i przybliżając do swoich ust...delikatnie ucałował,po chwili znajdowała się,bezwładnie leżąc na jego ramieniu!Zacisnęłam szczękę i zmierzyłam go wzrokiem...ujął moją drygą dłoń i umieszczając ją ciasno w swojej,ustawił na wysokości naszych łokci!Jego prawa dłoń ułożyła się na mojej tali i jednym sprawnym ruchem,przycisną mnie do siebie,poczym jechał nią niżej...umieszczając się u dołu moich pleców...milimetr od pośladków!Spojrzałam na niego ostrzegawczo...nie wzruszony uśmiechną się i napierając na moją nogę,wymusił krok w tył...przód...tył...przód..bok...obrót...tył...przód..tył..przód...bok..obrót...góra!
Prowadził mnie...z bezczelną przewagą,nie dając mi swobody!Naparłam na niego i powoli starałam się wyswobodzić...na marne!Przyciskał mnie do siebie z całej siły...aż powoli każdy kolor który mi towarzyszył...odszedł.Łzy bezradności,powoli topiły moje policzki w monotonnych krokach,które były nieustającym bólem!Jęknęłam cicho,próbując choć na moment oderwać się od jego ciała.Biel która nas otaczała,gubiła mnie jeszcze bardziej,a jego ciężki oddech zapierał mój!

Bezradna i bezsilna...opadłam na jego silne,ciasno utrzymujące mnie ramiona...pogrążając się w słodkiej woni wolności!
                                            ____________________________________

-Ivy!Ivy!-usłyszałam mocny i dość ochryple głos,który z chwili na chwilę stawał się coraz głośniejszy!
Powoli z bieli zaczął się wyłaniać obraz,a moje oczy stopniowo rozszerzać!Pokręciłam lekko galową i ujrzałam chłopaka z burzą loków na głowie i pięknymi,szeroko otwartymi,zielonymi kocimi oczami,które wpatrywały się tylko we mnie.Było w nich widać strach,bezradność i zakłopotanie!
"...boże znowu...i w dodatku na jego oczach!"Nie mogłam sobie tego darować,że miałam kolejny atak...i to przy nim!Jak miałam go nie stresować i błagać o zaufanie w tych sprawach,skoro cały czas je do mnie tracił.Łza ponownie uleciała z mojego oka...on zaś nie wiedząc co zrobić,po prostu mnie chwycił i przycisnął do siebie.Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi i z powrotem czułam się bezpieczna.Trzymał mnie tak,jakbym miała mu uciec w każdej chwili...jego uścisk był pełen desperacji.
Harry lekko przysunął swoje usta do mojego ucha,powoli szepcząc...
-Nie pojedziesz do żadnej pieprzonej Polski!-wydawało się jakby cedził przez zęby.
Lekko przegryzł płatek mojego ucha,po czym ucałował go delikatnie i odsunął się od niego.Patrzył w moje oczy,a ja w jego!Wyraźne w nich było zmęczenie...strach...ból..bezradność...troska.Było mi go żal,ale powoli zaczęłam analizować jego słowa!
Pokręciłam stanowczo głową i usiadłam...Hazza spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Ale jak to?-powiedziałam spokojnie.
-Po prostu!-odpowiedział stanowczo.
-Ale Harry..przecież..no ale...-próbowałam go zrozumieć i lekko zaprzeczyć jego logice.-To są święta!-dodałam.
-Trudno...spędzimy je razem.-odpowiedział naturalnie.-Lub lepiej...z moją rodziną!-powiedział z zamyśleniem.
-Nie Hazz!-szybko zaprzeczyłam.-Święta to czas który spędza się z rodziną...-mówiłam nerwowo przełykając ślinę-...a ja nie mam żadnych podstawa by to burzyć!Nie jestem twoją narzeczoną,a tym bardziej żoną,by urządzać ze mną wspólne święta.-upierałam się.
-To spędzimy je we d...-zaczął.
-Nie!-szybko pokręciłam głową.-A tu w szczególności nie mam prawa zabierać ci świąt!-mówiłam.
-Ja pierdole!-powiedział lekko zdenerwowany.-Mam ci pchać...-zaciął się i spojrzał na mnie.Mimo wolenie się zaśmiałam.Czasem na pozór prosta rzecz,a tak bawi...w tym wypadku,pomogła...rozładowywując napięcie między nami-...pierścionek na rękę-dokończył.-...,abyś spędziła święta zemną?-zapytał zgubiony.
Sama nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.Wszystko przez niego...
-Nie w tym sens.-powiedziałam przełykając nerwowo ślinę.-Ja...o boże to wszystko przez ciebie!-krzyknęłam nerwowo patrząc w górę.
-Prze zemnie?-powiedział zdziwiony Hazz.
-Nie..nie no co ty?-szybko zaprzeczyłam.-Przez Damiana!-westchnęłam.
-Jakiego Damiana?Ivy?-powiedział coraz bardziej się unosząc.-Czy jest coś co powinienem wiedzieć?-zapytał.
-Nie....to znaczy tak..ale nie..nie teraz!-bąknęłam zakłopotana.
Czułam jak wszystko się we mnie wywraca,miałam już dość tej opery.Wstałam na równe nogi,opuszczając ciepłe i lekko nad opiekuńcze ciało Harry'ego,po czym jakby nigdy nic zaczęłam kierować się w stronę schodów.Gdy byłam już w połowie,usłyszałam głos Hazzy i jego szybkie i dosyć zwinne kroki za mną.Nie patrząc na nic,wparowałam do mojej sypialni i jednym sprawnym ruchem,przekręciłam zamek w drzwiach.
Głośno wzdychając,pokręciłam głową i nie zważając na krzyki Harry'ego,ruszyłam w stronę mojej garderoby!Obleciałam wzrokiem moje ciuchy i nie            
chcąc dłużej nadwyrężać gardła mojego ukochanego,
chwyciłam za pierwsze lepsze i jakoś w miarę wyglądające
 ciuchy!Szybko się w nie przebrałam i stanęłam na przeciw drzwi,do których dobitnie dobijał się Hazz!Głośno westchnęłam i przekręcając zamek,otworzyłam je w natychmiastowym tempie.
Widząc lekko zdenerwowanego Harry'ego,wyszczerzyłam się do niego,tak mocno jak tylko mogłam i przeleciałam go wzrokiem.
-Awww jesteś taki apetyczny w tych bokserkach!-palnęłam na poczekaniu.
-Hehe..no wiem!-rzucił rumieniąc się,co bardzo mnie rozbawiło,lecz mimo wolenie nie chciałam tracić czasu i zaczęłam powoli znikać mu z pola widzenia.
-Ivy!-krzyknął,gdy byłam w drodze do wyjścia.-Apetyczny?Naprawdę?-dopytywał się..."cholera" mruknęłam.-W co ty zemną grasz..hmmm?Kim jest Damian?-mówił nie dając za wygarnął i będąc coraz bliżej mnie.Chciałam od tego jak najszybciej uciec....po prostu raz w życiu mieć wszystko...hmm "po za"!
Stanęłam przy wyjściu i szukałam czegoś do szybkiej ucieczki..choć nie wiem czemu.Jeździłam wzrokiem po wszystkich szafkach i półkach..gdy..bum klucze od słynnego....ehh dobra nie znam się na nazwach samochodów,ale klucze mam.Spojrzałam na klucze i na Hazzę,który wypalał we mnie dziurę swym spojrzeniem.Nie zważając na nic chwyciłam je i wybiegłam z domu....haha co ja robię?!
-Ivy!Ivy!-darł się.
-Wrócę...kiedyś!-odkrzyknęłam.
Przyśpieszyłam swój krok,aby mnie nie dogonił..ale chwila,jest zima,a on jest w bokserkach.Z trudem hamowałam śmiech!Podbiegłam do samochodu i jednym sprawnym ruchem otworzyłam go i po chwili już w nim byłam.
-Ok!Teraz tooo...włożymy tu...to się naciśnie,dobra przekręci...teraz ten pedał od tego,ten tu!-myślałam głośno,powoli dochodząc do porozumienia z autem.-Dobra to!To jest,to jest..no to co naciskamy!-krzyknęłam głośno i entuzjastycznie,wduszając jeden z pedałów..i.-Kurwa!-krzyknęłam jadąc nagle w tył i naciskając wszystko po kolei,aby tylko się zatrzymać.-Ok to nie to!Haha!-powiedziałam spokojnie.-Dobra,a wiec to!-powiedziałam radośnie.
Co dziwne,szybko przypomniałam sobie jak..hmm no mniej więcej się jeździ!Jechałam sobie spokojnie,w miejsca i ulice których nie znałam..do czasu,gdy przypomniałam sobie,że tak jakby...nie posiadam prawa jazdy!Po czasie paniki...zjechałam całkowicie od miasta i wylądowałam..nawet nie wiem gdzie!
Wysunęłam się powoli z auta,z minimalną nadzieją,że jakoś się odnajdę,ale ni chuja.Oparłam się o maskę samochodu i doszłam do wniosku,że tu nawet nie ma ludzi,jest pusto i  i i i,ej znam to miejsce!Zaczęłam powoli oddalać się od samochodu i dosłownie parę metrów od niego....most!
-Haha...tu cię spotkałam idioto!-śmiałam się z radości.
Usiadłam w śniegu,dokładnie w tym samym miejscu,co 5 miesięcy temu....i wszystko wróciło!

Tel-BATERIA ROZŁADOWANA dzzz-odezwał się i rozładował na dobre! ;/

                        -No ku*wa!-krzyknęłam jeszcze głośniej i ze złości rzuciłam nim jak najdalej i jak najmocniej mogłam w płynącą tam rzekę!
                  To po prostu super!Nie mam telefonu,nie wiem za choinkę gdzie jestem,nie znam tu nikogo,a nawet gdyby nikt tędy nie przechodzi.Jestem tu tylko ja most,rzeczka i pustkowie.Yeah!
                  Osunęłam się ze złością po barierce mostu na ziemię i waliłam się w głowę kiwając się!Myśląc-Co ja teraz zrobię?Gdy nagle...
                        -Haha,co on ci takiego zrobił, że go tak brutalnie rzuciłaś!?-odezwała się jakiś miły i całkiem niezły głos,co prawda przestraszył mnie ale!!
                        -Rozładował się!-powiedziałam bezczelnym tonem.
                        -Haha,biedny.-zażartował
                        -Tak,to może wolisz bym ja tam wskoczyła?-powiedziałam patrząc w dół ze złością!
                        -Nie,nie coś ty ja tylko...-tłumaczył się zakłopotany.
                        -Nie tłumacz się!Rozumiem ja po prostu...eh.-dodałam mniej rozzłoszczona.
                        -Miałaś zły dzień?Heh skąd ja to znam?No dobra wstawaj-powiedział uśmiechnięty i podał mi rękę bym wstała.
                    Podniosłam się i spojrzałam na mojego,mam nadzieję wybawcę!Miał uroczy uśmiech,kocie zielone oczy,dołeczki i piękne kręcone włosy,wyglądał jak Har...!
                        -A tak poza tym jestem Harry!-powiedział słodko jeszcze piękniej się uśmiechając! Awww
                        -Ivy.-odpowiedziałam rumieniąc się!                                           
                        -Tak w ogóle to skąd tu się wzięłaś?-dopytywał.
                        -Dość długa historia.-przewróciłam oczami,po czym dodałam-A tak właściwie to gdzie jesteśmy?
                        -Heh,ja mam czas , na obrzeżach Londynu.-uśmiechną się.
                        -Bynajmniej Londynu.-dodałam odwzajemniając uśmiech.
                        -Haha no tak pozytywy!-roześmiał się.
                        -Wiesz nie chcę nic mówić,ale robi się późno ,a za nim dojdę to...mógłbyś mi chociaż pokazać w którą stronę jest Londyn.-zapytałam nie śmiało.
                        -Co?Nie,Nie będziesz szła sama.-lekko się oburzył co mnie zdziwiło.     
                        -Chapa mnie nie pożre!A z resztą ty chyba sobie wypoczywasz?!-zaśmiałam się i puściłam mu oczko!
                        -Haha,jaka chapa?Tak,czasem i mi się należy!-zaśmiał się począwszy dodał-Dobra chodź zemną bo,już naprawdę robi się ciemno!-udawał poważnego.
                        -Hah dobra!-poddałam się.

...był tak cholernie czarujący i....ach.

-Haha czarujący....chyba zawsze mu tak zostanie!-myślałam głośno.
To było takie...niesamowite!Kto by pomyślał,że jeszcze 5 miesięcy temu,nie pomyślałabym co mnie z nim czeka i jak pewne rzeczy będą nas niszczyć,a zaś inne budować.Kochchałam go i to było pewne...mimo jego nad opiekuńczości,za którą mu jestem cholernie wdzięczna....teraz mi go brakowało!
Powoli wstałam i dopiero teraz przypomniałam sobie co się stało,gdzie jestem i jak długo!Oparłam się o bajerkę mostu i nie wiedziałam co zrobić...jak zwykle!Było mi zimno,nie miałam telefonu,a w tej ciemności nie sądzę,ze dotarłabym do samochodu.Stałam wzdychając,było mi naprawdę zimno.
-Boże jak zimno!-jęknęłam..ale poczułam na sobie ciepło..tak momentalnie.-..hemmm?-jęknęłam zdezorjętowana.
-Już lepiej?-zapytał ciężki i ochrypły głos,który tak dobrze znałam.
-Harry!-powiedziałam rzucając mu się na szyję.
-Wiesz jak się martwiłem?Wiesz jak się bałem?A gdybyś zemdlała za kierownicą?A gdyby ktoś..k-ktoś..ktoś cię skrzywdził?-powiedział na jednym wydechu,z bólem wypowiadając słowa.-Jesteś spieprzona do reszty!-powiedział z irytacją.
-Ale zawsze twoja!-powiedziałam spokojnie,rzucając mu się w ramiona,z wdzięczności,że zawsze jest,gdy go potrzebuję.
-Nie mogłoby być inaczej!-powiedział odwzajemniając uścisk.-Tak cholernie się o ciebie bałem!-powiedział mocno mnie do siebie przyciskając.-Kocham cię!-wyszeptał.
Odsunęłam się lekko od niego i delikatnie zaatakowałam jego wargi.Były takie rozgrzane!Czułam przy nim takie..takie..takie...agysyfiknerfvied *____*.
-Też cię kocham!-wyszeptałam tuląc go jeszcze mocniej.
                                                                   _____________________

-Kochanie!-usłyszałam szept.-Słońce wstawaj!-mówił rozbawiony.
Otworzyłam szeroko oczy i ujrzałam rozbawionego loczka.Usiadłam i zaczęłam się rozglądać do okoła.
-G-gdzie ja jestem?-zapytałam zaspana.
-Haha,hmm wydaje mi się że w domu!-powiedział z uśmiechem.
-A-ale jak?-powiedziałam jeszcze bardziej zdziwiona.
-Wczoraj byłaś tak zmarznięta i zmęczona,że nie miałem serca cie budzić!-odparł.-Zasnęłaś w samochodzie i..i no..no.-plątał się.
-Hmm szkoda!-westchnęłam.
-Z czym?-spojrzał na mnie zdziwiony.
-Bo ja chciałam się wczoraj z tobą wykąpać,wiesz zrobić ci taką przyjemność....a potem...potem by było...mmmm.-zaczęłam go specjalnie kusić.
-Ale..ale!-zaczął.
-Hahah,peszek..wiesz nie to nie!-rzuciłam smutno.-Myślałam że zechcesz,a ty..-zaczęłam.
Nagle poczułam jak staję się wyższa...lub po prostu przerzucona przez ramię Harry'ego!
-Ej!-jęknęłam..
-Jeszcze nic straconego!-powiedział radośnie i wpijając się w moje wargi,zaczął nas rozbierać!
Po chwili staliśmy już pod prysznicem!Harry delikatnie masował moje ciało i co chwilę składał na nim pocałunki.Czułam się wspaniale...jego dotyk był kojący i nadawał wyraz każdej chwili,spędzonej z nim.Nawet nie jestem w stanie określić ile tam siedzieliśmy,ale było warto..xD!Usiadłam na skraju łóżka i czekałam aż Hazz przyniesie mi herbatę.Dziwiła mnie jego dobroć,ale nie zważałam na to!Wstałam z łóżka i nie wiem czego,ale powlokłam się do okna.Stanęłam na przeciw niego i wpatrywałam się w puch.Nie było widać ludzi,tylko miasto..które wyłaniało się gdzieś w oddali.Po chwili zdałam sobie sprawę,że śnieg zbiera na sile...a ja mam lot!?
-Cholera!-przeklęłam na głos.
Rzuciłam się jak dzika,w pogoni za poszukiwaniem mojego telefonu!
-Jest!-krzyknęłam widząc go na łóżku.
Wzięłam go spokojnie w dłoń i nacisnęłam na środku...gdy ukazała mi się godziana...
-13:50...no chyba nie!-wrzasnęłam.                                                  
Lot miałam równo 15..a zanim sprawdzą itp..boże!
Nie patrząc na nic,rzuciłam ręcznikiem przez cały pokój i zaczęłam
szukać ubrań!Na szczęście,znalazłam je szybko!Miałam ułatwione za-
-danie,gdyż czekało mnie parę godzin dość nie wygodnego lotu,więc
musiałam się ubrać luźno,z czym nie miałam najmniejszego problemu.
Spojrzałam jeszcze ostatni raz w lustro i czym prędzej zbiegłam na dół.Weszłam zdyszana do kuchni i jedyne co się dało zauważyć to dziwną ciszę i brak Hazzy!
-Hej!-mrukną zmęczony Niall,który podpierając się na łokciu,próbował tamować senność.
-Cześć!-po chwili zawtórował mu Lou,który był ubrany..i ogółem bardziej ogarnięty.
-Hej,hej!-odpowiedziałam pośpiesznie.-Wiecie gdzie Harry?-zapytałam szybko.
Louis tylko spojrzał na mnie,dość nie obecnie,co całkowicie zbiło mnie z tropu.
-No..bo..ja..ja chcia..-zaczęłam.
-Haha..-usłyszałam za sobą śmiech.-...walczy z drzwiami od samochodu!-powiedział rozbawiony Liam,który właśnie wchodząc do kuchni,popijał spokojnie herbatę.
-Ale..o boże!-powiedziałam uderzając ręką w czoło.-I jak ja teraz pojadę?-zasmuciłam się.
-Gdzie chcesz jechać?-powiedzieli jednocześnie,dziwiąc się.
-Do Polski!-powiedziałam tak,jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.Po ich minach szybko wywnioskowałam,że nic nie rozumieją,nie przerywając mi,postanowiłam ponownie zabrać głos.-No na święta!-powiedziałam jeszcze bardziej to urzeczywistniając.
-Aha!-powiedzieli...jak mi się wydaję rozumiejąc mój przekaz.
-No to się nie najedziesz!-stwierdził szybko Li.-Drzwi są zatrzaśnięte-powiedział wolno.-Rozumiesz..wiesz mróz i te sprawy..woda i mechaniczny zamek..-mówił wolno.
-Boże!-powiedziałam rozpaczliwie.
Co miałam zrobić,ten co niby wybawia,teraz najwięcej kłopotów sprawia.Za 30 minut powinnam siedzieć w samolocie,a nie tu!Chodziłam desperacko po kuchni i szukając wyjścia ze sprawy...ale nic.
-Chodź!-usłyszałam czyjś głos.
-Hmm?-odwróciłam głowę w jego stronę.-Lou!-powiedziałam radośnie.-Zawieziesz mnie?-spytałam szybko.
-Jasne!-powiedział pusto.
Uśmiechnęłam się do niego i rzucając mu się na szyję,powiedział ciche "dziękuję".
Na szczęście chłopcy się spięli i zaczęli wynosić moje wszystkie,spakowane rzeczy z domu.Louis szukał swoich kluczy,a ja za ten czas..zaczęłam narzucać na siebie kurtkę.
Lou stanął obok mnie i z porozumiewawczym spojrzeniem,zaczęliśmy powoli wychodzić z domu.gdy...
-Co tu się dziej?!-usłyszałam głos..który z pewnością należał do mojego ukochanego.
-No my..ja-plątał się Lou.-My..no bo..no my..-starałam się mu pomóc.-My..no..ja już może wyjdę.-powiedział po chwili.-Ivy..-odwróciłam głowę w jego stronę.-...będę czekać w samochodzie.
Westchnęłam głośno i spojrzałam na Hazzę...palił sporą dziurę w moim ciele.
-Ja jadę...-powiedziałam cicho zrezygnowana.
-Nie!-krzyknął.
-Hazz..-próbowałam go uspokoić.
-Nie!-krzyczał.-Nie,nie,nie!-był bardzo zdeterminowany.
-Przestań.-mówiłam spokojnie.
-Nie!Nigdzie nie jedziesz!-zaczął,po czym jakby nigdy nic,ścisnął mnie za rękę i zaczął szarpać.
-Harry!-wrzasnęłam.-Co ty robisz?!-jęknęłam z bólu.
-Idź na górę..już!-wrzasnął,ściskając mnie jeszcze mocniej.-Już...wypierdalaj.-wydarł mi się prosto w twarz.
Przestraszyłam się go..nigdy się tak nie zachowywał!Stałam i patrzyłam się na niego tempo..powoli tracąc czucie w ręce.Zdesperowana....łza uleciała z mojego oka....
-Ivy...-powiedział cicho i spokojnie...wyraz jego twarzy złagodniał,a moja ręka bezwładnie,uleciała obok mojego ciała.Harry nie wiedząc co zrobić,chwycił mnie za dłoń,początkowo się bałam,co jak zauważyłam...zabolało go.Próbując ponownie,chwycił mnie za nią bardzo delikatnie i zaczął lekko ciągnąć za sobą.Nie wiedziałam co robi,ale gdy zaczął prowadzić mnie do samochodu....jeszcze bardziej się pogubiłam.Otworzył lekko drzwi,od strony pasażera....spojrzał na mnie i dosyć nie pewnie,ucałował mnie w czoło.Patrzyłam na niego pusto,lecz mimo wszystko z żalem.Staliśmy w ciszy,gdy on puścił moją dłoń i zaczął powoli się cofać...bolało mnie to!
-Harry...-powiedziałam cicho,chwytając go ponownie za dłoń.
Od razu odwzajemnił uścisk i powoli ściskając ją i masując,przysunął się do mnie,na skutek tego,jak mocno go do siebie przyciągnęłam.
-Boję się.-powiedział po chwili.
Spojrzałam na niego zdziwiona i naprawdę..pierwszy raz w życiu,nie wiedziałam co powiedzieć.
-Al..-próbowałam się odezwać.
-Boję się.-powtórzył.-Po prostu się boję.-dodał spokojnie..nic nie rozumiałam..co szybko zauważył.-Boję się...że,że będziesz miała atak..a mnie...a-a mnie...a mnie nie będzie.-powiedział spokojnie.-Nie chcę abyś cierpiała....ale się boję.-mówił.
Nie wiedziałam co powiedzieć,co zrobić...więc po prostu go przytuliłam,na co Harry podniósł moją dłoń do swych ust i ucałował,po czym umieścił ją na swojej twarzy.Uśmiechnęłam się i przysuwając się bliżej niego,uchwyciłam nasze wargi w pocałunku.
-Będzie dobrze.-szepnęłam,po czym poczułam jak Hazz się uśmiecha.
-Kocham cię.-powiedział,łącząc nasze czoła razem i patrząc mi głęboko w oczy.
-Też cię kocham.-szepnęłam,a on uśmiechając się,ucałował mnie ponownie.
Przytuliłam się do niego mocno i niechcąca uciekać,powoli zaczęłam wyswobadzać się z jego uścisku.
-Mogłabym cię tulić wiecznie!-powiedziałam z pasją.
Harry nic nie powiedział,tylko jeszcze mocniej mnie przytulił.
-Ahhh jedź już!-powiedział smutnono już!-powiedział popędzając mnie,a ja spojrzałam na niego nie zrozumiale.-No jedź,bo cię potem nie puszczę!-zagroził,na co się roześmiałam.
-Dooobrze....ale pod warunkiem...-zacięłam się dla efektu.-...że się uśmiechniesz!-powiedziałam wesoło.
Harry natychmiast zastosował się do mojego rozkazu,na co ja również się zaśmiałam i po kolejnej chwili miziania się,wsiadam do samochodu i ruszyliśmy.
Przez całą drogę Lou,nie odezwał się nawet słowem,a ot jest dziwne!Co jak co,a Louis'owi gęba się nigdy,ale to nigdy się nie zamyka.Spojrzałam na niego,a jego twarz...prócz smutku...nie wyrażała nic!
-Lou!-powiedziałam żywo.
-Hmmm?-mruknął ,nawet na mnie nie spoglądając.
-Louis!-powiedziałam głośniej.
-No co!-prawie wrzasnął.
Wywaliłam na niego oczy.Przecież Lou zawsze się uśmiecha,nigdy nie jest zły,zawsze jak krzyczy to z radości..lub tak jak ja...z własnej,nie kontrolowanej głupoty.
-Zatrzymaj się!-powiedziałam głośno,na co on ponownie coś mruknął.-Zatrzymaj się!-krzyknęłam.
Louis chyba lekko się przestraszył..haha biedny,ale za wszelką cenę musiałam wiedzieć o co mu chodzi!
-Mów!-powiedziałam zwracając się do niego.
-Ale o co ci chodzi?-powiedział zdziwiony.
-Wiem,że jest coś nie tak!Nie odzywasz się,nie uśmiechasz....i nawet nie mów,że to nie moja sprawa!-powiedziałam zbulwersowana.
Lou ucichł i najwyraźniej zbierał się na odwagę..by cokolwiek wykrztusić...

 ___________________________________________________________
Przepraszam,że tak długo,ale szkoła i chwilowy brak netu...;C
Przepraszam....:***                                                                  

3 komentarze:

  1. Boże jak ty zajebiście piszesz ! Weź mnie tak naucz..i to jak najprędzej

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ,super ,super ,super!!! Nie moge się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski czekam na nexta!!

    OdpowiedzUsuń