czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 22


Wysiadłam z samochodu i i...i sama nie wiedziałam gdzie mnie zabrał.Stałam na tak jakby jakimś wzgórzu,przed wielkim budynkiem!Stałam z zadartą Głową i wpatrywałam się,aż poczułam ręce Harry'ego na mojej talii!Uśmiechnęłam się do niego  i mocno wtuliłam!Hazz ucałował moje włosy i ruszył w stronę drzwi.W środku było równie ciekawie,jak i na zewnątrz,lecz nie przywiązywałam do tego szczególnej wagi!Za nim się obejrzałam,byłam już z nim w windzie.Odkąd weszliśmy do budynku,nie zamieniliśmy ze sobą nawet jednego słowa!Po czasie,która z dawała się trwać wiecznie,znaleźliśmy się w dużej i pustej sali!Sala była pusta,a jedynym otuleniem dla niej,były duże wszechstronne okna!Hazz złapał mnie za rękę i prowadził,po czasie znaleźliśmy się przy stoliku.Harry od sunął mi krzesło i jednym gestem ręki nakazał bym usiadła,po czym sam to uczynił!Siedzieliśmy w gromkiej ciszy,co strasznie mnie krępowało.Spojrzałam w okno,by starać się uniknąć wzroku Hazzy!Z okna rozciągał się piękny widok na Londyn...uśmiechnęłam się.
-Tu jest...tak pięknie!-westchnęłam.
Sama nie wiem czego,ale starałam się w jakiś sposób przerwać ciszę!Po moich słowach cisza,pogłębiła się.Z wielką irytacją jęknęłam,za to Harry tylko się uśmiechnął.Spojrzałam na niego rozzłoszczona,ale nie zdążył zareagować,gdyż prze szkodziła nam kelnerka.
-Dzień dobry,czy mo...-zaczęła.
-Poproszę lody,a dla tego pana sorbet!-rzuciłam szybko i konkretnie!
-Dobrze,a może jak..-kontynuowała.
-Dwie wody!-powiedziałam z irytacją.
Na jej twarzy pojawiło się zmieszanie,ale za to szybko je ogarnęła i poszła po zamówienie!Westchnęłam i spojrzałam po irytowana na Harry'ego!
-Iv!-zaczął cicho.
Nie zdobyłam się na słowa,spojrzałam na niego wrednie i odwróciłam wzrok!
-Ivy!-zaczął błagalnie.
Starałam się nie reagować.
-Ivy spójrz na mnie!-mówił.-Błagam!
Choć lekko zdruzgotana spojrzałam na niego,z żalem w oczach.
-Posłuchaj!-zaczął.-Przepraszam że tak się zachowuję,ale to...to przez ciebie!-rzucił.
Gdy powiedział ostatnie słowa,myślałam że się skopię,ale postanowiłam nic nie mówić i dać mu kontynuować.
-Zrozum,boli mnie to,że nie mówię ci tylu rzeczy,ilu chciałbym ci przekazać!-zaczął.-Nie mówię ci tego,jak piękna jesteś,bo borykam się z Nadzieją...że to wiesz!-przełknął ślinę.-Każdego dnia,gdy budzę się przy tobie...nie wierzę w to,że z powrotem ciebie mam.-mówił.-Wydaję mi się,że nawet nie wiesz jak mi na tobie zależy,jaka wyjątkowa i piękna dla mnie jesteś!-opowiadał.-Nie potra...-zaciął się.
Westchnęłam,myśląc czy więcej problemów nie posiada!Choć gdy prze analizowałam jego słowa...doszłam do wniosku,że faktycznie ostatnio jest jakiś dziwny!
-Harry!-zaczęłam.-Nie przesadzaj...przecież zanim od była się ta cała akcja z Tom'em,ty cały czas gadałeś,jaka to ja nie jestem i...-nie dokończyłam.
-No właśnie...przed rozstaniem!-mówił z żalem.-Odkąd się rozstaliśmy...wszystko się zmieniło!-zamarłam.-Nie wiem czemu,ale nie potrafię okazywać ci uczuć!-mówił.-Czuję się przy tobie dobrze,czuję się swobodnie...czuję wciąż to samo pożądanie i pragnienie.Ale odkąd do siebie wróciliśmy...ja zrozumiałem,że ty!...-przerwał.
...zajebiście!Tyle miłych słów na raz...czy on chce zemną zerwać!?Przełknęłam głośno ślinę!
-Ha-Ha-Harry!-powiedziałam lekko.
Byłam przerażona,patrzyłam mu prosto w oczy,a on chwycił moją dłoń i chyba zaczynał ponownie.Ach..nie dam mu odejść!
-...zrozumiałem że ty...Ty jesteś dla mnie kimś więcej!-dokończył,a ja..."Motylem Jestem".-Ten miesiąc..myślałem że nie przeżyję!Ty jesteś inna...dlatego tak strasznie się stresuję.-dokończył.-Nie jestem spięty,bo przy tobie się nie da,masz po prostu taką osobowość!Ale...kiedy cię wtedy zobaczyłem...ja...ja zamarłem!-za wszelką cenę nie chciał przerywać!-Ostatnio...twoje spojrzenie..twój dotyk,twój uśmiech...to sprawia,że nie potrafię bez ciebie żyć!Lecz gdy mam z tym,chodź by nawet najmniejszą styczność...sprawia że nie potrafię funkcjonować!-mówił.-Boję się,że jeśli ci nie dam odpowiedniej uwagi i opieki odejdziesz!Ale gdy tylko się pojawiasz...ja-ja-ja wariuję!Zawsze przy każdej dziewczynie,musiałem się jakoś kontrolować,a więc obdarowywanie ją komplementami,nie było trudne!Ale ta przerwa,pokazała mi jak ważna jesteś i to zabrania mi robić...chodź by najmniejszą głupotę!-opowiadał.-Nawet nie wiem,jak bez sensownie zabrzmiało to co powiedziałem...ale starałem się!-do kończył.
Sama nie wiedziałam co powiedzieć...bawiło mnie to i cieszyło równocześnie..to było dziwne!
-Jejku Harry!-zaśmiałam się.-Nawet jeśli coś spierdolisz...to i tak nie pozwolę ci odejść!-ścisnęłam jego dłoń mocniej.-Kocham cię takiego i rozumiem...choć nie możesz się wysłowić i cholernie mi słodziłeś!-zaśmiałam się i postanowiłam sprawdzić czy dalej się stresuję!-Przez to jak na ciebie działam...zaczynam robić się mokra!-powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem.
Harry zaśmiał się i spojrzał z lekkim z dziwieniem,które szybko zniknęło mu z twarzy i zmieniły jego pełne usta w uśmiech!W duchu odetchnęłam,cieszyło mnie to,że jest ze mną tak szczery i otwarty...ale jego gadanie brzmiało trochę jakby chciał mnie zostawić...lub prosić o rękę!Pokręciłam Głową i miałam zacząć rozmowę,ale w tym momencie nasze lody Przybyły.Spojrzałam na Harry'ego,a on kręcąc Głową zaczął.
-Przepraszam że tak cię zdenerwowałem!-powiedział ze skruchą.
-Cieszę się,że starasz się być zemną szczery.-od powiedziałam.
Harry uśmiechnął się i przystąpił do komsumkcji!
-Wiesz!Chciałbym żyć z tobą...jak w każdym normalnym związku!-rzucił.
-Haha...ale ja nie jestem normalna!-zaśmiałam się.
-No tak,ale bynajmniej nie będę,hmmm nie będziemy się nudzić!-dodał.
-Nie ma to jak szukać pozytywów!-powiedziałam.
Harry uśmiechnął się i czas płynął już w miarę "normalnie".Dużo się śmieliśmy i spędzaliśmy czas jak każda normalna para!Niestety,przyjemny temat skończyły się...gdy przyszedł czas na święta!Doszło do tego,że niestety każde z nas obchodzi je osobno,co dość nas zasmuciło.Szybko na szczęście zmieniłam ten temat i zaczęliśmy gadać o wszystkim i...o niczym!
Każda chwili z nim była wspaniała.Dawałam sobie od początku do zrozumienia,że nasze spotkanie od początku było chore!Ten cały Tom...szybkie wakacje razem i te całe uczucia do siebie.Było to dość zabawne i jest...nie mówię tu o wielu okazywanych mi uczuciach przez Hazzę!Choć nie wiem czego!

                                                                     * * *

-Mówisz...że przy mnie robisz się mokra!-zaczął z tajemniczym uśmieszkiem.
-Har....!-nie skończyłam,gdyż jego usta namiętnie wpiły się w moje!Zaczęłam się śmiać i uśmiechać.Dziwiła mnie czasem jego szybka zmiana nastroju!Usiadłam na nim okrakiem,a jego pocałunki,które były coraz bardziej zachłanne,przeniosły się na szyję.Czułam przyjemne ciepło i prąd,przechodzące przez moje ciało.Tyle uczucia z jednego,na pozór zwykłego pocałunku!Harry nie tracił czasu,jego ręce od razu znalazły się pod moją bluzką i szybko zacisnęły się na mojej tali.Zaśmiałam się,tak strasznie kochałam jego bliskość!Po chwili poczułam brak jego warg,tulących moje...Otworzyłam pośpiesznie oczy i ujrzałam parę kocich,zielonych tęczówek,które z gromkim zdziwieniem wpatrywały się we mnie!
-C-co-coś nie tak!-zapytałam zdziwiona.
Hazz przejechał po mnie wzrokiem i pościskał za boki.Spojrzałam na niego dosyć dziwnie,za to on chwycił mnie i przerzucił przez ramię!Harry trzymał mnie jedną ręką za uda i podążał.Za nim się obejrzałam byłam w sypialni.Hazz postawił mnie na przeciw ogromnego lustra,które po od sunięciu prowadziło do garderoby.Postawił mnie przed nim,sam stając za mną!Czułam jedynie jego ciepły oddech na moim karku.Stałam i wpatrywałam się w swoją sylwetkę i nie rozumiałam o co mu chodzi!W ułamku sekundy jego ręce z powrotem znalazły się na mojej tali.Obmacał i pościskał ją jeszcze przez chwilę,po czym chwycił za moją koszulkę i najzwyczajniej na świecie ściągnął ją.
-Harry!-powiedziałam piskliwym głosem.
Nawet nie zareagował,z wielka powagą wpatrywał się w moje odbicie!Pokręciłam Głową i chciałam odwrócić się w jego stronę...ścisnął mnie za ramiona i mocno przetrzymał.Jego reakcja była dosyć dziwna.
-Ha...-otworzyłam usta.
-Co się z tobą dzieje?-powiedział oburzony.
-Noooo a co ma się dziać?-od powiedziałam pytaniem.
-Iv!-rzucił szybko i groźnie.
Przestraszyłam się go!Jego ręce coraz mocniej zaciskały się na moich ramionach,a on z wielką powagą i zaciśniętą szczęką patrzył na mnie.Przeszedł mnie dreszcz!
-Ha-Harry!-jęknęłam.
Jego uscisk lekko się poluźnił,a ja odetchnęłam.Harry patrzył na mnie,a w jego oczach zaczął pojawiać się żal,nie zrozumienie,pustka.Głośno westchnął,odgarnął moje włosy na prawą stronę i oparł swoją brodę na moim lewym ramieniu.Nic nie rozumiałam!
-Ha...-zaczęłam.
Spojrzałam na niego,a on pokręcił Głową..ucichłam.Hazz wciąż wpatrywał się w moje odbicie.
-Co ty ze sobą robisz?-szepnął cicho po chwili.
-Al..-chciałam się wysłowić.
-Widać ci żebra.-powiedział krzewiąc się i lekko po nich przejeżdżając swoimi palcami.-Dlaczego to robisz?-powiedział z żalem.-Czuję się jakbym przytulał wieszak!-mruknął złośliwie.
Na mojej twarzy pojawił się smutek.Nie robiłam tego celowo!Ja sama nie wiem co ostatnio się zemną dzieje.
-Czy ty masz jakieś kompleksy?-zapytał.-To przeze mnie?-mówił z przerażeniem.
-Nie,nie...no co ty?-szybko zaprzeczyłam.-Ja-ja nie robię tego celowo!-powiedziałam spuszczając głowę.
Hazz całkowicie zwątpił i chyba sam się pogubił.Dało się zauważyć,że trochę mu ulżyło,że nie było to przez niego.Stałam tam i zauważyłam to co on...dopiero teraz!Byłam blada,miałam sińce pod oczami i fakt faktem...wyglądałam jak wieszak.Wzdrygnęłam się...wyglądałam strasznie!Każdy kolor na mojej twarzy...odszedł.
-Idziemy do lekarza!-zażądał ostro.
-Co?-prawie wrzasnęłam,nienawidziłam lekarzy.-No chyba nie!-dodałam.
-Tak Ivy i nawet nie dyskutuj!-powiedział twardo.
-Nie!-krzyknęłam.-Mogę decydować o sobie i nad tym nie będziesz maił kontroli!-krzyknęłam.
Czułam rosnące napięcie między nami.
-Myślisz że nie widzę jak mdlejesz,jak kręci ci się w głowie?-powiedział zły.-Przed koncertem!-powiedział,a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.-Ściskałaś tą zasłonę i coś mamrotałaś...myślisz że tego nie widziałem?-zapytał zły.
-Al..-zaczęłam.-Ale to co się dzieje zemną,to nie twoja sprawa!-powiedziałam twardo...bolało mnie to,że się tak stresuje tym,co dzieje się ze mną.-Panuje nad tym i jeśli zechcę pójść do lekarza...to pójdę!-powiedziałam stanowczo.
-Nie!-szybko zaprzeczył.-Nie umiesz o siebie zadbać.Masz jeszcze pretensję,że się o ciebie martwię!Masz iść i koniec!-podniósł głos.
-Nie jestem twoją zabwaką i nie krzycz na mnie!-zaczęłam.
-Będę robił co będę chciał!-powiedział stanowczo.-Tu chodzi o twoje zdrowie,jestem twoim chłopakiem,a ty nawet nie mówisz mi co się z tobą dzieje!-powiedział z pretensją.-Myślisz że łatwo jest gdzieś wyjechać i nie myśleć czy akurat teraz nie leżysz na podłodze?-krzyknął.
 -No właśnie jesteś tylko moim chłopakiem...tylko!-krzyknęłam.
-Tylko?-powiedział rozzłoszczony.-Dobrze..niech ci będzie,jestem "tylko" chłopakiem,ale to co do ciebie czuje nie ma określenia i nie zmieni się od poziomu który mi nadasz!-powiedział.
-Super!Ale skoro ja przeszkadzam ci w pracy...
-Powiedziałem że jest mi ciężko,bo się martwię..to źle?-powiedział.
-To ja mam lepsze rozwiązanie!-powiedziałam głośno.-Skończmy to raz,a dobrze!-Harry zbladł.-Nie będziesz musiał się martwić...bo nie będziesz miał już o co!-dodałam z powagą.
-Co ty kurwa w ogóle mówisz?-powiedział wkurzony unosząc głos.
-Jeszcze masz na mnie czelność krzyczeć?-powiedziałam zła.
-Tak!-wrzasnął stając na przeciw moje twarzy.-Będziesz robić co ci karzę...jasne?-powiedział zaciskając szczękę.-Jesteś moja i przestań mi grozić tym,że to koniec!Pójdziesz do tego pieprzonego lekarza,czy tego chcesz czy nie!-krzyczał mi prosto w twarz.
Bałam się go!Widziałam jego rożne zachowanie...ale to?Byłam wściekła i przestraszona....ale nie mogłam mu tego pokazać!
-Nie jestem rzeczą,że mam być twoja!I przestań się na mnie drzeć...może mnie jeszcze pobijesz co?-krzyknęłam.-Niby tak strasznie mnie kochasz i niby jestem częścią ciebie!-mówiłam.-A kto ostatni mnie wyzywał od kurw i dziwek?Hmmm?Kto teraz sprawia że się boję? -powiedziałam zanim pomyślałam.
Harry odsunął się!Wszystkie kolory zeszły z jego twarzy,a on ruszył w stronę drzwi.
-Ja-ja po prostu chciałem dobrze!-powiedział z żalem.
Po chwili nie było go w pokoju,ja stałam jak wryta i analizowałam wszystko co się wydarzyło.Jak mogłam?Wyszłam powoli z pokoju i zaczęłam kierować się w stronę schodów.Nie mogłam go tak traktować i nawet nie wiem,dlaczego to tak wyszło?Zbiegłam po schodach i zobaczyłam jak powoli zakładał kurtkę!
-Harry.-powiedziałam,a łzy na mojej twarzy rozlewały się po niej jak wodospad.Hazz spojrzał na mnie i nie wiedział co zrobić.Podeszłam do niego nie pewnie..bałam się że mnie od trąci!Stałam na przeciw jego twarzy ,a jedyne co na niej było to:zdziwienie,strach i żal.Patrzyłam się prosto w jego oczy i ani on i ani ja nie zrobiliśmy nic.Łzy lały się strumieniem...padłam na kolana!Przytuliłam twarz do jego dolnej części ciała,a rękoma ściskałam z całej siły jego uda!Łzy moczyły jego spodnie,a ja trzymałam go jak małe dziecko.Tak strasznie się bałam że go stracę.
-Przepraszam!-szeptałam płacząc jeszcze głośniej.-Tak strasznie przepraszam!-łkałam.-Za-zachowałam się jak suka...przepraszam!
Nagle poczułam jak Harry kuca!Puściłam go,a on usiadł na podłodze.Złapał mnie w tali i przysunął do siebie,tak że usiadłam na nim okrakiem.Dosyć nie pewnie wtuliłam w jego zagłębienie,między szyją,a jego ramieniem,zaś on mocno mnie przytulił.Oboje mieliśmy dość przyśpieszone oddechy,a ja lekko drżałam.
-Przepraszam.-szepnęłam.
Harry pokręcił Głową.
-Kocham cię!-szepnął,mimowolnie uśmiechnęłam się.-Przepraszam że tak cię wystraszyłem i miałaś rację,że powiedziałaś,że...
-Nie Hazz nie miałam!-powiedziałam odrywając się od niego.-Nie miałam..słyszysz!-mówiłam z powagą.-Ty robisz wszystko bym była bezpieczna,boisz się i troszczysz!-dodałam.-Ja-ja po prostu boje się lekarzy!-wydukałam.-A po za tym,pierwszy raz ktoś aż tak się o mnie troszczy!-rzuciłam.-Nie mogłam powiedzieć,że to koniec,nawet nie powinnam...
-Haha...-zaśmiał się.-Myślisz,że nawet gdyby to był koniec dał bym ci spokój?-powiedział rozbawiony,nie odpowiedziałam.-Nie dałbym ci żyć,dopóki bym nie wiedział,że wszystko jest dobrze!-powiedział spokojnie.-Po prostu...ach cholernie się o ciebie martwię..a raczej boję!-westchnął.-Jeśli coś jest nie tak...skręca mnie od środka!Nie potrafię się cieszyć,kiedy widzę jak cierpisz.-mówił spokojnie.
Harry mocniej mnie do siebie przycisnął i lekko łapiąc za brodę...podarował słodkiego całusa.
-Dziękuję!-powiedziałam,a łzy ponownie zaczęły potop.
Nie wiem dlaczego tak się zachowałam?Bycie ponownie w jego ramionach...koi i uspokaja mnie tak,jak nic innego i zapewne nigdy!Czuję się taka bezpieczna.
-Ej...Kochanie nie płacz!-powiedział.
-Nie jesteś już zły?-zapytałam nie pewnie.
-No co ty na ciebie?-rzucił.-Nigdy!
Uśmiechnęłam się i ulżyło mi,że z powrotem go mam!Nie wyobrażam sobie bez niego minuty,a co mówić życia!
-To co pójdziesz do lekarza?-zapytał spokojnie.
-Tak!-rzuciłam.-...ale po świętach!-dodałam.
-Dobrze!-dodał rozbawiony.
Siedziałam tak w niego wtulona...jeszcze spory czas!Kochałam być przy nim i pawać się jego zapachem i tak jak wspaniale mnie tulił.Z powrotem słyszeć tyle miłych i ciepłych słów na raz/...które były słyszalne tylko dla nas.Smakować jego warg i żyć bez zobowiązań.
Harry powoli zaczął się wiercić,spojrzałam na niego pytająco,a on rzucił że zaraz wróci!Uśmiechnęłam się słabo i ponownie poczułam chłód,opuszczając jego ciało.Na mojej twarzy pojawił się grymas.
Harry'ego nie było przez dłuższy czas...ale nie chciałam mu przeszkadzać!Wstałam i po cichu wdrapałam się na schody.Przysunęłam się do ściany i przysuwając nogi pod klatkę piersiową,potulnie się skuliłam.Delikatnie opierając brodę na kolanach,mogłam obserwować salon i pokoje znajdujące się parę schodów ode mnie.Siedziałam i czekałam na najlepsze co spotkało mnie w życiu,kiedy wyłoniło się zza rogu.Wysoki,dosyć postawny i zabójczo przystojny chłopak...jeśli tak go mogę nazwać,z gromkim uśmiechem zaczął podążać w moją stronę!Uśmiechnęłam się,a on szybkim krokiem ruszył ku górze.Będąc coraz bliżej,zauważyłam dwa kubki w jego dość sporych dłoniach.Podszedł do mnie i bardzo powoli wręczył mi kubek,zaraz siadając obok mnie.
Poznając po zapachu,jak i po samym wyglądzie,wiedziałam że to...
-Gorąca czekolada po mojemu!?-powiedziałam zdziwiona.-Nie piłam jej od..długooo!-dodałam z nie dowierzaniem,po czym jak najszybciej upiłam jej łyk.-Mmmm!
Harry słodko się uśmiechnął i przysunął mnie do siebie,przytykając nasze ciała,do dużego i dość zimnego okna,zaraz za naszymi plecami.Wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko mogłam,przy czym poczułam jego ciepłe wargi na moim karku i szyi.
-Haha!-prychnęłam po chwili śmiechem.
-Nie żeby coś...ale co cię tak bawi?-powiedział,lekko zdezorientowany Hazz.
-Z mojego życia...wieczna "POMPA"!-rzuciłam.
Harry parsknął śmiechem i pokręcił Głową.Czasem prawda bawi,mnie aż za bardzo!Od zawsze mam pod Górę i jestem już chyba tak do tego przyzwyczajona,że nie robi to na mnie różnicy.
-Wiesz...mam taki pomysł!-powiedział po chwili,z gromkim zamyśleniem.Spojrzałam na niego pytająco,czekając na nie uniknianą kontynuację.-Co byś powiedziała,gdybyśmy tak wybrali się jutro dooo...-ciągnął,a po jego minie wnioskowałam,że raczej nie jest skłonny odpowiedzieć.
-Harry!-powiedziałam udając oburzenie i lekko go szturchając w prawe ramię.
-No już już!-zaśmiał się.-...do chłopców.-dokończył.-Co prawda moglibyśmy pojechać do mnie,ale jaki jest w tym sens,skoro teraz też jesteśmy sami!-powiedział z kuszącym uśmieszkiem.
Zaśmiałam się na to i pokiwałam Głową,dając mu tym szybką i bezpośrednią odpowiedź,gdyż właśnie zniżałam wargi w płynnej,jak i wciąż lekko gorącej cieczy.Hazz ponownie obdarował mnie swym nie powtarzalnym uśmiechem,który zawsze nadawał barw moim dniom.
Czasem bawiło mnie to jak opisuję go w myślach,czy to co w danej chwili robi!Uśmiechałam się i z chwili na chwilę coraz bardziej pogrążałam się w zamyśle...z którego mnie wyrwał!
-To o której jedziemy?-zapytał zaciekawiony moją odpowiedzią.
Co prawda to pytanie,wprowadziło mnie w mętlik...bo,bo,bo...przecież ja pojutrze wyjeżdżam!
-Boże!-powiedziałam klepiąc się otwartą ręką w czoło.
-Co?-zaśmiał się.
-Pojedziemy do nich o,o,o....o 14!tak,tak będzie dobrze.-powiedziałam,ale chyba bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
-A mogę wiedzieć czego tak późno?-zapytał z zaciekawieniem.
-Bo muszę się spakować!-powiedziałam.-Ale to chyba zacznę już!-powiedziałam stanowczo,powoli wstając.
Podnosiłam się już na równe nogi,gdy.
-Ej!-krzyknęłam piskliwie,gdy poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce,które w ułamku sekundy,sprowadziły mnie z powrotem na ziemię...;/
-Gdzie się wybierasz?-powiedział całując mnie w policzek.-Wciąż jeszcze nie odpowiedziałaś na moje pytanie!-udał oburzenie.
-Przecież wylatuję pojutrze!-powiedziałam z grymasem,na co Hazz też nie zareagował entuzjastycznie.
-No chyba nie!-krzyknął.
-Niestety!-rzuciłam smutno.-Jest już 19!Nie mogę tyle siedzieć!-powiedziałam ze smutkiem.
-Ale ja...ale bez ciebie..i ty tam?Boże!-powiedział załamany.
-Haha!
-Nie rozumiem cię kompletnie!-odpowiedział kręcąc Głową.
-Oj Harry!-powiedziałam rozbawiona.-Przecież nie zatrzymam cię tu,a przede wszystkim,nie będę spędzać świąt sama!-powiedziałam stanowczo.
Hazz posmutniał i najwyraźniej się zamyślił.To było trudne,ale żadne z nas nie mogło nic z tym zrobić...niestety!
-To możee,zamiast do chłopców..to zostaniemy tu i,i no wiesz!-zaczął.
-Haha...Chyba cię boli Styles!-zaśmiałam się.
-No wiesz co?-oburzył się.-Aż tak ci ze mną źle?Aż tak?-mówił z nie dowierzaniem.
-Przestań!-rzuciłam stanowczo.
-No ale buziaka dasz...prawda?-powiedział dziecinnym tonem.
-Kiedy tylko zechcesz!-mruknęłam.
Widocznie zadowoliła go ta odpowiedź,bo zaraz przykleił się do moich ust...ale bezpowrotnie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz