czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 2


 (...)Dziś rano dowiedziałam się,że Sel jest chora!No super,to jedyne co mi przyszło na myśl.Wychodzi na to że te dodatkowe 3 dni spędzę w domu! :C
                        M-Ivy!Ar!Śniadanie!-wydarła się z kuchni,jak co ranka.
                    Ubrałam się i w spokoju zeszłam jeść.Co prawda zdziwił mnie entuzjazm Arl,ona nie nie wiedziała  wspólnych śniadań,a tu biegnie nie mało się zabije!
                        J-Co ty dziś taka wesoła?-zapytałam
                        A-Ha!-odpowiedziała z podejrzanym uśmiechem.
                        M-A ty co!Arl poznała koleżankę która  zaprosiła ją na nocowanie.- radośnie.
                        T-Więc się zgodziliśmy!Sama powiedziałaś że ci się nie uśmiecha być niańką, no to masz 8 dni bez niej i bez nas.-wtrącił tato.
                        J-haha ona ma koleżanki,z resztą spędzę je w domu...-zaczęłam się śmiać.
                        M-Nie bądź wredna i dlaczego??-powiedziała
                        J-Bo Sel jest chora!-dodałam.
                        T-Hmm,ale to nie znaczy że masz sob...-ale nie dokończyło bo wyszłam zła z kuchni.
                  I co ja będę robić?Masakra,zrobię to co zawsze siądę na fejsa i tt!Nic się nie dzieję,co za świat.Nie wiem jak ja przetrzymam jej chorobę??Koszmar a miało być tak super!
                  Ale moje rozmyślenia przerwała mi mama! ;/
                        M-Ivy,ubierz się i chodź do salonu!-krzyknęła nie spodziewanie!
                        J-Po co ??
                        M-Ivy!
                        J-Już schodzę-dodałam!Po co ona mnie ciąga>Czy ona nie ma co robić?
                        J-Tak.
                        M-Proszę to kartka ze zwolnieniem.Masz tu adres i zanieś ją mojej koleżance!-powiedziała z uśmieszkiem.
                        J-Po co nie możesz normalnie jechać do pracy i się zwolnić/-krzyknęłam
                        M-Nie i pospiesz się!-dodała stanowczo.
                        J-Dobra,już idę.-powiedziałam zdenerwowana.
                        T-Ivy.-odezwał się.
                        J-Tak!?.
                        T-My jedziemy jeszcze do ciotki,przy okazji zawozimy Arl do koleżanki .-powiedział
                        J-I co  związku z tym?-zapytałam.
                        T-Weź sobie klucze bo nie wracamy.
                        J-Yyy,dobra.-powiedziałam wkurzona.    
                   Fakt,faktem to chciałam być sama,no ale tak od razu!?Co za lole!Uch.
                Włączyłam się po całym Londynie,chyba z dobre 3 godziny i nic!Po co ona mnie wysłała,jest już prawie 14,mogłabym coś obejrzeć,ale nie daj list.Chodząc tak nawet jest fajnie,mijać
                  tylu nowych i nieznanych ci ludzi,parę razy zapytałam się przechodni gdzie jest ta ulica?Każdy mi pokazywał, ale jak mówiłam dokładny adres śmieli się!Uch ,londyńczycy-pomyślałam.
                        J-Nareszcie!-powiedziałam sama do siebie.W reszcie ktoś pokazał mi którędy iść,ale czy to musiało trwać jakieś no nie wiem 4 godziny?Z resztą mniejsza ważne ,że znalazłam tą przeklętą drogę!
                  Tylko to było jakieś kompletne pustkowie!Zero ludzi,ale nic idę.Może i to pustkowie ,ale jest śliczne!Kwitnie tu dużo Bzu,a ja KOCHAM bez!To miejsce nie przypominało Londynu.
                  Było bardziej jakieś takie,spokojne,ciche.W oddali było widać domki,jak na jakieś wsi!Idąc tak trochę dłużej dotarłam do jakiegoś zaludnienia,nareszcie!Ale gdy pytałam oto czy ktoś wie gdzie jest ten dom
                  wszyscy patrzyli na mnie jak na głupią,uśmiechali się i szli dalej!Dziwne al...ale stop jaki list?Jakie zwolnienie?Przecież mama była dopiero 5 dni temu w biurze,by dowiedzieć się jak ma pracować i od kiedy
                  ma zacząć pracować!Ja pier*ole,wrobiła mnie,co za!Ach,i po co mi ta kartka!?
                  Byłam tak zła ,że porwałam ja na strzępy,rzucając ją za siebie!W głowie była tylko jedna myśl,gdzie do jasnej cholery jestem?Przed sobą widzę tylko most i jakąś rzeczkę,no nie jak ja jej zaraz na wciskam!
                  Oby tylko bateria wytrzymała!
                        J-No odbierz-darłam się jak opętana
                        M-Nie mogę teraz odebrać-powiedział nagrana przez nią sekretarka,ale i tak się nie poddawałam!                        
                      Tel-BATERIA ROZŁADOWANA dzzz-odezwał się i rozładował na dobre! ;/
                        J-No ku*wa!-krzyknęłam jeszcze głośniej i ze złości rzuciłam nim jak najdalej i jak najmocniej mogłam w płynącą tam rzekę!
                  To po prostu super!Nie mam telefonu,nie wiem za choinkę gdzie jestem,nie znam tu nikogo,a nawet gdyby nikt tędy nie przechodzi.Jestem tu tylko ja most,rzeczka i pustkowie.Yeah!
                  Osunęłam się ze złością po barierce mostu na ziemię i waliłam się w głowę kiwając się!Myśląc-Co ja teraz zrobię?Gdy nagle...
                        ?-Haha,co on ci takiego zrobił, że go tak brutalnie rzuciłaś!?-odezwała się jakiś miły i całkiem niezły głos,co prawda przestraszył mnie ale!!
                        J-rozładował się!-powiedziałam bezczelnym tonem.
                        ?-Haha,biedny.-zażartował
                        J-Tak,to może wolisz bym ja tam wskoczyła?-powiedziałam patrząc w dół ze złością!
                        ?-Nie,nie coś ty ja tylko...-tłumaczył się zakłopotany.
                        J-Nie tłumacz się!Rozumiem ja po prostu...eh.-dodałam mniej rozzłoszczona.
                        ?-Miałaś zły dzień?Heh skąd ja to znam?No dobra wstawaj-powiedział uśmiechnięty i podał mi rękę bym wstała.
                    Podniosłam się i spojrzałam na mojego mam nadzieję wybawcę!Miał uroczy uśmiech,kocie zielone oczy,dołeczki i piękne kręcone włosy,wyglądał jak Har...!
                        ?-A tak poza tym jestem Harry!-powiedział słodko jeszcze piękniej się uśmiechając! Awww
                        J-Ivy.-odpowiedziałam rumieniąc się!                                          
                        H-Tak w ogóle to skąd tu się wzięłaś?-dopytywał.
                        J-Dość długa historia.-przewróciłam oczami,po czym dodałam-A tak właściwie to gdzie jesteśmy?
                        H-Heh,ja mam czas , na obrzeżach Londynu.-uśmiechną się.
                        J-Bynajmniej Londynu.-dodałam odwzajemniając uśmiech.
                        H-Haha no tak pozytywy!-roześmiał się.
                        J-Wiesz nie chcę nic mówić,ale robi się późno ,a za nim dojdę to...mógłbyś mi chociaż pokazać w którą stronę jest Londyn.-zapytałam nie śmiało.
                        H-Co?Nie,Nie będziesz szła sama.-lekko się oburzył co mnie zdziwiło.    
                        J-Chapa mnie nie pożre!A z resztą ty chyba sobie wypoczywasz?!-zaśmiałam się i puściłam mu oczko!
                        H-Haha,jaka chapa?Tak,czasem i mi się należy!-zaśmiał się począwszy dodał-Dobra chodź zemną bo,już naprawdę robi się ciemno!-udawał poważnego.
                        J-Hah dobra!-poddałam się.
                 Okazało się ,że Harry jest całkiem inny niż opisują go gazety!Był miły,uprzejmy i zabawny,po za tym opowiadał dużo interesujących rzeczy,o których nikt jeszcze nie wspominał.To było niezwykłe.
                 Harry dużo pytał  o mnie i oto jak się w ogóle tam znalazłam,skoro w Londynie jestem niespełna 2 tygodnie!?
                 Droga minęła szybko,gdyż przegadaliśmy i prze śmialiśmy całą drogę!Niech mi ktoś powie, ile można się dowiedzieć o człowieku w 1 godzinę?? Niby nie wiele,a jednak!
                 Gdy dotarliśmy do Londynu zaczął padać deszcz i staliśmy trochę w korku.Przez chwilę była nie zręczna cisza,co było dziwne,bo od samego spotkania na moście cały czas jedno z nas kłapało!
                        H-A tak w ogóle to gdzie mam cię zawieść?-zapytał z lekkim uśmiechem,przerywając ciszę.
                        J-Haha,zawieś mnie pod Royal Park! Stamtąd mogę  iść.-odpwiedziałam patrząc się w szybę.
                        H-Nie ma mowy!Jest ciemno i pada,przeziębisz się.
                        J-Haha jaka troska!-odpowiedziałam podejrzliwie sie uśmiechając!
                        H-Mów,bo zabiorę cię do siebie.-zaśmiał się.
                        J-Jaka groźba.Zawieś mnie na (adres).-poddałam się.
                  I znów nastała cisza!Tak w głębi duszy to nawet chciałam by Harry wiedział gdzie mieszkam,ale w sumie tak od razu ;/,no nic!
                  Gdy dojechaliśmy na miejsce,Harry wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.To było takie słodkie i miłe.
                        H-Droga pani.-podał mi rękę i ukłonił się.
                        J-Och!Jakże zaskoczył mnie Pan tym czynem.-westchnęłam z uśmiechem,a Harry jeszcze bardziej się ukłonił.Po czym zaczęliśmy się śmiać!
                        J-Dziękuję.-szepnęłam z uśmiechem.
                        H-Cieszę się że mogłem pomóc.
                  Po krótkiej ciszy:    
                        J-To pa,pa.-powiedziałam odchodząc.
                        H-Ivy!-zawołał.
                        J-Tak!?
                        H-A co z telefonem?-zapytał co mnie zdziwiło!
                        J-Nic ,mam nas szczęście drugi!Czasem warto myśleć na zapas.-uśmiechnęłam się.
                        H-Aha!-dodał po chwili z łobuzerskim uśmieszkiem,po czym wyciągną swój telefon z kieszeni i podał go mi.
                        J-A...al..-lecz nie dał mi skończyć!
                        H-Ale,to się teraz nie wykręcisz,pisz,pisz!-i dodał,szczerząc się-Jak byś mogła oczywiście.
                        J-Za to że mi pomogłeś,heh jasne.-powiedziałam z uśmiechem,patrząc na Hazzę.
              Zaczęłam powoli wbijać mój drugi czynny numer,co prawda zdziwiła mnie jego prośba no ale!Gdy zapisałam już mu swój numer, uradowany Hazza sięgną po telefon,gdy nagle zabrałam rękę.
                        H-Ej,co...-oburzył się.
                        J-Nie,nie jeszcze mały waruneczek.-uśmiechnęłam się chytrze.
                        H-Haha,no jaki?-zaśmiał się przewracając oczami.
                        J-Przysięgnij,że...że z niego skorzystasz!
                        H-Heh,przysięgam.-zażartował i widać było ,że był ciut zdziwiony moją prośbą.
                        J-A więc proszę!-podałam mu telefon.
                Harry odebrał ode mnie swój telefon i uśmiechając się dodał:
                        H-Mam nadzieję,że się jeszcze zobaczymy.
                        J-To zależy już tylko od ciebie.-powiedziałam z tajemniczym uśmiechem.
              Na twarzy Hazzy malowało się nie zrozumienie,spojrzałam na niego i...
                        H-A no tak!Haha,do zobaczenie!-uśmiechną się,lecz tak pięknie,że prawie omdlałam.
                        J-Do zobaczenia!-dodałam przegryzając wargę.
              Za nim doszłam do drzwi,patrzyłam jak Harry odjeżdża machając mi na pożegnanie.Och,on był tak wspaniały,a to co  się wydarzyło było tak niesamowite, że nie mogłam trafić kluczem do dziury ;/!
               Gdy weszłam do domu,padłam na sofę i darłam się jak opętana!To było nie wiarygodne,po 20 minutach przypomniała mi się z nim każda rozmowa i jego wspaniały śmiech jak i uśmiech.Ooo,lecz muszę stwierdzić że...że
              doszłam do wniosku ,że chyba  podczas tych wszystkich rozmów i tej całej godziny poznawania go,zaczęłam patrzeć na niego jak na chłopaka!Nie widziałam już w nim tylko "Harry'ego Stylesa",członka One Direction najpopularniejszego
             zespołu w Wielkiej Brytania,a Harry'ego Stylesa zwykłego,lecz nie powtarzalnego Brytyjczyka.Jak dla mnie to coś nowego!
              Non stop myślałam o tym spotkaniu,o tym jak go poznałam ,co o sobie mówił i jaki był sam na sam ze mną,eh.Wciąż myślałam czy zadzwoni,lub napisze,ale nie ma się co łudzić to gwiazda.By o tym nie myśleć postanowiłam posprzątać salon.
            Wzięłam szczotkę,włączyłam ich piosenki na fula i zaczęłam.Ale,moje sprzątanie skończyło się na tym,że stałam na sofie drąc się do szczotki "Nobody Compares" i "Na,Na,Na",oczywiście nie obeszło się bez tańca!
             Gdy nagle pod koniec piosenki usłyszałam za sobą...        

1 komentarz:

  1. O mój Boże... :D
    Ale słodko wyszło> :D
    I Hazza jaki uroczy. Jaki gentalman (czy jak to tam się pisze).
    Idę czytać następny rozdział> :D

    OdpowiedzUsuń