piątek, 3 maja 2013

Rozdział 20



 Kręciłam się bez celu po całej kuchni i nie wiedziałam w co ręce włożyć.Przez myśl przeleciało mi śniadanie....ale czy ja wiem!Po sporych namysłach postawiłam na....uwaga..TOSTY!Nie wiem czego,ale to była moja pierwsza myśl.Dziwnie mi było tak samej.Od kąt chłopcy mają próby,ja budzę się sama....już od 3 dni!Ale na szczęście dziś wieczorem jest koncert i mija samotność,mama nadzieję się kończy.Właśnie wykładałam sobie na talerz moje śniadanie,gdy...
                                                                -Aaaaa!-wrzasnęłam.
Byłam sama,a tu nagle czuję na sobie czyjeś ręce!Gdybym była w domu u chłopców,to to,by było logiczne że tu wszystko jest możliwe,ale byłam u siebie!
                                                                -Co drygasz!?-powiedział chłopak.
Jak poparzona odwróciłam się i na szczęście za moimi plecami ujrzałam Dawida i skręcającą się ze śmiechu Sel.Myślałam że tam zejdę!
                                                                -Czy was coś boli!?-krzyknęłam.
                                                                -Haha...może!-od powiedziała.-A z resztą dziś SHOW!-dodała uradowana.-Chyba nie zapomniałaś?-mówiła.-Chcieliśmy się upewnić z Dawidem,czy wszystko ok!
                                                                 -Żeby nie było,martwiliśmy się o ciebie!-mówił.-Nie odbierałaś telefonu przez.....nie wiem może 4 dni?-powiedział.
                                                                 -Więc chcemy wiedzieć,co było tego przyczyną!-wtrąciła.
Ja tylko uśmiechnęłam się szeroko i powróciłam do mojego śniadania.Nie patrząc na nic,wzięłam talerz i powędrowałam z nim na moją,jakże ukochaną sofę.Nawet się nie obejrzałam,kiedy stali na przeciwko mnie.Po czasie zaczęli patrzeć się na mnie bardzo dziwnie.
                                                                 -Iv..mów o co chodzi!-powiedziała Sel.
Ja zapchałam tylko buzię tostem i zaczęłam.
                                                                -Jestem z bdsnhl!-mówiłam.
                                                                -Co?-powiedział Dawid.
                                                                 -Jestem z Hadvnkfbh.-powiedziałam.
                                                                - Że co?-rzuciła głośniej Sel.
                                                                -Jestem z Harrym!-wrzasnęłam.
Spojrzałam na nich,a oni stali jak wryci!Każdy z nich wywalił oczy i otworzył buzię.Sama bym nie wiedziała jak zareagować,ale w tamtej chwili po prostu płakałam ze śmiechu.
                                                                 -Jak to jesteś z Harrym?-powiedziała Sel.
                                                                 -No po prostu!-od powiedziałam.
                                                                 -Ale jak?Skąd?Kiedy!-dziwił się.
                                                                 -Po ludzku!-uśmiechnęłam się.
Oni spojrzeli po sobie ze z dziwieniem!Śmieszyły mnie ich miny,ale i tak nie miałam zamiaru do tego wracać.
                                                                 -Ale Ivy,nie możesz tak!Opowiadaj!-mówiła z za ciekawieniem.
Skrzywiłam się lekko i po patrzyłam na nią.Naprawdę nie miałam na to Ochoty,niby to nic złego i nic takiego się nie wydarzyło.....Ale ja jednak nie chcę do  tego wracać!Staliśmy w ciszy,a Sel patrzyła na mnie z nadzieją i nie zrozumieniem.
                                                                -Nie chcesz mówić...rozumiem!-westchnął Dawid.-Ale chociaż potwierdź,że wszystko jest już tak,jak być powinno!-powiedział patrząc na mnie z powagą.
                                                                -Jest nawet lepiej!-mruknęłam i jak strzała poleciałam do kuchni.

                                                                            * * *

Gadaliśmy jeszcze z dobre pare godzin,gdy nagle każde z nas z orjętowało  iż koncert zbliża się wielkimi krokami.Choć z wielką nie chęcią,pożegnaliśmy się.Potocznie nie chciałam siedzieć sama,lecz czasem czy tego chciałamczy nie,musiałam a bardziej potrzebowałam.Pożegnałam każdego z nich i wróciłam do salonu.W domu było tak pusto i cicho,bez mojego skarba...że można było zwariować!Ale drugo stronnie,przecież jestem z nim 4 dni i to nawet nie,bo od kąd miał próby widywałam go tylko wieczorami.Podniosłam się z sofy i podeszłam do okna!Widok,nie ubłagalnie tonącego Londynu w śniegu,nie należał do najfajniejszych,gdyż nie nawiedziłam zimy,lecz był piękny!Stałam i w nie nagannej ciszy wpatrywałam się w okno...
                                                            -Muszę jechać do New Yorku!-krzyknęłam.
Sama nie wiem czego,ale moje głośne myślenie nie należy do kontrolowanych.Po za tym nie wiem skąd pojawił się ten pomysł,ale o dziwo miałam potrzebę by na to wpaść.Stałam i czułam się nawet dobrze,nurtowała,a już na pewno irytowała mnie ta cisza!Nagle zrobiło mi się strasznie słabo.Pomyślałam że to nic takiego i że to tylko chwilowe,ale gdy tylko spróbowałam podejść do sofy..ugh!Nawet nie wiem kiedy,lecz w ułamku sekundy złapałam mocno zasłonę.Z chwili na chwilę,uczucie strachu i nie pewności wzrastało.Ścisnęłam ją mocniej,nie do puszczałam do siebie możliwości utraty panowania nad sobą i swoim strachem!Byłam przerażona,choć sama nie wiem czym?Ściskałam ją tak mocno,że moje palce pobielały!Stałam bez ruchu i czułam się jakby ktoś lub bardziej i prędzej coś,Zamaną było!Byłam sparalirzowana,po chwili nawet mój oddech stał się szybszy i cięższy.Nie mogłam nad sobą panować.Nerwowo przegryzłam wargę  ii i i...
                                                       -Kurwa!-wrzasnęłam.
Z tego całego paralirzu wyrwały mnie czyjeś ręce,które zachłannie ujmowały mnie w talii!Krzyknęłam,po czym napięcie się odwróciłam.
                     -Masz szczęście!-warknęłam.-Chcesz abym zeszła!-powiedziałam.
                     -Boże słońce!-tłumaczył się.-Chciałem cię zobaczyć...
                     -Po jaką cholere!-mówiłam rozstrzęsiona.
                     -Bo się stęskniłem!-powiedział smutno.-Myślałem że się ucieszysz.
Spojrzałam na niego znacząco i pokręciłam głową.Z nim można zwariować....ach!
                     -No chodź tu!-powiedział przyciągając mnie do siebie jednym,silnym jak i sprytnym ruchem!Nawet się nie obejżałam,kiedy tonęłam w jego objęciach.Uśmiechnęłam się sama do siebie,dziękując tym z góry że mam tego debila przy sobie!
                     -Przepraszam.-powiedział.-Nie chciałem cię przestraszyć.-mruknął.
Ponownie pokręciłam głową i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.Tak strasznie mi go brakowało!
                     -Wiesz?Jednak dobrze że tu jesteś!-powiedziałam.
                     -Tak/-powiedział zdziwiony.
                     -Mhm.-pokiwałam głową.-Bo gdyby nie ty,kto by mnie teraz pocałował?-mruknęłam.
Hazz spojrzał na mnie tajemniczo,analizując moje słowa.Po chwili zadziornie się uśmiechną i wpił w moje wargi!Mmm jego usta były takie miłe i ciepłe.Brakowało mi tego!W pewnym momencie poczułam jego dłonie na moich pośladkach,momentalnie się zaśmiałam,gdyż wytrzymał dłużej niż zakładałam!Powoli opuszczałam jego wargi,spoglądając na jego uśmiech.Nic z nim nie mogło się równać,był wspaniały.
                     -Wiesz,nie żeby coś,ale czy ty nie masz przypadkiem koncertu?-zapytałam.
                     -No mam,ale to dopiero za 2 godziny!-od powiedział.-Przecież my też musimy odpoczywać.Mogłem tam siedzieć,lub nad zwyczajniej w świecie,przejechać się do ciebie!-mówił.-I jak widać,wybrałem tą bardziej kuszącą drogę!-zaśmiał się.
                      -Powiadasz iż mamy 2 godziny!-powiedziałam z zadziornym uśmiechem.
Harry łobuzersko się zaśmiał,przyciągając mnie do siebie i jeszcze mocniej przyciskając.Zaśmiałam się.
                      -Kontynuuj!-mrukną.
                      -Więc może byśmy...-mówiłam.
                      -Może byśmy co?-powiedział wodząc ustami po mej szyi.
                      -Może byśmy się czegoś napili!-zaśmiałam się,po czym jakby nigdy nic,wyrwałam się i pobiegłam do kuchni.
                      -Jesteś niemożliwa!-krzyknął z salonu.
Ja tylko prychnęłam śmiechem i zaczęłam przygotowywać herbatę.Nawet nie wiem kiedy,lecz dosłownie w sekundzie znalazłam się na blacie.Spojrzałam szybko w górę i ujrzałam rozbawionego Hazzę.Pokręciłam tylko głową,dając sobie do zrozumienia,że w tych sprawach on nie od puszcza.Po chwili Harry zaczął mnie całołować,schodząc niżej.Powoli jego pocałunki zaczęły stawać się coraz bardziej zachłanę,a on małymi kroczkami zaczął pozbywać się mojej bluzki.Wtedy zrozumiałam że nie żartuje.
                      -Harry!-odezwałam się.
                      -Hmmm!-od powiedział,wciąż nie odrywając ust od mojej klatki piersiowej.
                      -Naprawdę masz zamiar robić to tu i teraz?-zapytałam.
                      -Z tobą,mogę robić to wszędzie.-mruknął.|
                      -Ale ja mówię poważnie.-powiedziałam.
Harry,co prawda dość nie chętnie,lecz oderwał się ode mnie i spojrzał lekko zdziwiony.
                      -Do kogo masz teraz pretensje?-powiedział poważnie,co lekko mnie zdziwiło.-Hmmm?Ja chciałem to robić w salonie,tam bynajmniej była sofa..stolik,a nawet podłoga!A ty nie,wolałaś się zemknął podroczyć,więc teraz sobie radź!-powiedział po czym z powrotem się do mnie przyssał.Szczerze?To nawet mi ulżyło że chodzi mu tylko o to!Zaśmiałam się,po czym podjęłam kolejną próbę wyratowania się.
                      -Sądzisz że dasz rade zrobić to tu!-powiedziałam,a lekko zmieszany Hazz oderwał się ode mnie i dziwnie spojrzał.-No w sensie że na blacie.-powiedziałam ironicznie.
                      -Słonko,nie wierzysz w moje możliwości!?-zapytał z uśmieszkiem dodając.-A z resztą zaraz się przekonamy czy dam.
Zaśmiałam się lekko,a w tym czasie Harry powoli zaczął pozbywać się naszej garderoby.Bawiło mnie to wszystko,choć nie wiem czego!W pewnej chwili,zaczęłam poddawać się atmosferze.Harry zaczną powoli dobierać się do naszej dolnej części bielizny...gdy!
                      -Hej Ivy!Bo skoro mamy ten koncert,to pomyślałam że mogłabyś mi pomóc!Oczywiście jeśli masz czas,bo ja bym nie chciała ci...-powiedziała przechodząc przez cały dom,aż dotarłam do kuchni.-...przerwać!-dokończyła.
Harry spojrzał na nią,tak jak ja.Gdy patrzyłam na jej minę i na minę lekko rumieniącego się Hazzy...po prostu nie wytrzymałam!
                      -Hahah!-zaczęłam.
Teraz ich oczy skierowały się bezpośrednio na mnie.Ja tylko spojrzałam na Sel,która szybko powiedziała,że poczeka u mnie w pokoju..jeśli może,ja szybko kiwnęłam jej głową na tak.Nawet się nie obejrzałam kiedy zniknęła.
                     -Haha,a ty co się zarumieniłeś!?-zapytałam rozbawiona,patrząc na tonącego w rumieńcach Hazzę.
                     -Ja..co..nie!-od powiedział.
                     -No przecież to nie moi rodzice!-szturchnęłam go na pocieszenie.
                     -No ale oni kiedyś i tak mnie widzieli z tobą!-spojrzałam na niego z przerażeniem.-No wtedy,jak jechaliśmy do LA!-powiedział,a ja wręcz odetchnęłam.
Spojrzałam na niego i na tą całą sytuację,analizując jego słowa!Uderzyłam się w czoło kręcąc głową.
                     -Boże Harry!-on tylko zachichotał.
Po chwili każde z nas się poprawiło i staliśmy przy drzwiach wyjściowych.
                    -To pa!Trzymam za was kciuki!-uśmiechnęłam się machając rękoma.
Hazza tylko się zaśmiał i całując mnie odszedł.Patrzyłam jeszcze chwilę jak idzie i popędziłam do,chyba lekko zakłopotanej Sel!

                                                                         * * *
(...)Wciąż nie byłam pewna czy na pewno mam iść w tym,w czym to sobie zaplanowałam.Po na myślę postanowiłam ponownie obejrzeć moją garderobę...nie było źle!Ale to nie pocieszało.Sama się pogubiłam!Niby to nic takiego,bo nie idziemy tam jak jakieś vipy,tylko jako zwykła widownia.Hazz nic nie wiedział że tam będę.Drugostronnie,przecież to tylko koncert...więc po co się stroić?Ale pozostaje jeszcze parę stron,które mówią jasno!"To twój chłopak","On jest sławny!Nie rób przypału.","Spójrz jak inne się ubierają","Czy to tylko koncert czy nie,to to jest twój chłopak!Po 1.Chcesz mu zrobić niespodziankę.Po 2.On jest sławny","Umawiał się z ładniejszymi i lepszymi od ciebie,a ty chcesz założyć coś zwykłego i prostego?".Słuchając samej siebie i moich obaw...boże!Ale były też plusy!"Przecież on ciebie wybrał","Wie jaka jesteś".Co do kwesti takich wypadów poszłam po mamie,ona nienawidzi,nienawidziła i nienawidzić będzie,okazje przy których trzeba się stroić!To straszne mieć tyle obaw z powodu jednego głupiego koncertu...ale widocznie nie aż tak głupiego,skoro się tym aż tak przejmuję!Siadłam w mojej garderobie i rzucając moimi butami zaczęłam coś krzyczeć!
                        -Jesteś psychiczna...wiesz?-zapytała z sarkazmem,od razu pokiwałam głową.-Iv..nie ma czasu,mu.....-urwała.

Wyszła nawet nie wiem gdzie,gdy nagle usłyszałam muzykę,odbiegającą zza drzwi.Haha,to zabawne.Sel wcale nie znamy się tak długo,a ona już wie co może mi pomóc!Zerwałam się z podłogi i zaczęłam!W tym momencie na nic nie zwracałam uwagi!Byłam tylko "ja" i moja "garderoba",żadnych obaw!Rzucałam ubraniami,na lewo i prawo.Mimo iż rozwalałam sobie garderobę..którą sępiłam od rodziców od kąd pamiętam,to i tak wiedziałam,że wyciągnę z niej coś,co nie będzie powalało,ale też nie będzie wyglądało jak pierwsze lepsze!Chodź z wielkim trudem i nie chęcią wybrałam to:
Do tego upięłam moje rude włosy,w luźnego wysokiego koka.Sama nie wiem czy to dobry wybór,ale...!Nie jest to eleganckie,ale też nie jest jakieś zbyt...nie takie.Długo nad nim myślałam.Czy jest odpowiedni?Czy aby na pewno ten?Czy wszystko do siebie pasuje?Ale drugostronnie jest on inny od innych,tak
sądzę!Pośród tych wszystkich rozwrzeszczanych tłumów..trzeba się jakoś wyróżniać.A z resztą idę tam się zabawić,a nie stać i piszczeć...;D!Choć gdybym nie znała chłopców to może...współczułabym tym,któż by mnie musieli słuchać.Gdybym ich zobaczyła nie znając ich,to pierwsze co by było,to uczucie jakby ktoś mnie uderzył.Bezdech,szczękościśk i śmiech...nie wykluczam łez.Nie wiem czemu,ale śmiech to moja reakcja,na nowe,obce i na to na czym mi zależy!
Po moich wielkich przemyśleniach w garderobie,zbiegłam do salonu,sprawdzić czy Sel jest gotowa.Zeszłam szybko na dół,a na dole był już również Dawid!
 -To coooo...PARTY HARD!?-rzuciłam wesoła.
-Haha!Boże przemierzyłaś całą szafę i masz to?-powiedziała zdziwiona.
-Co ty chcesz?Wygląda pięknie!-powiedział.
-No dziękuję!-powiedziałam całując go w policzek,a Dawid jedynie się zaśmiał.
-Przecież mi nie o to chodziło!-broniła się.
-Aha!-mówił.
-Dobra nie ważne!-zakończyłam.-Ale szczerze!?Czy to wygląda aż tak źle?-zapytałam nie pewnie.
-Żartujesz?-od powiedziała.-Chodziło mi o to,że siedziałaś w tej swojej szafie z dobrą godzinę,a założyłaś coś co można by było znaleźć/kompletować w 10 minut!-mówiła.
Wraz z Dawidem wywróciliśmy oczami,po czym każde z nas się ubrało i ruszyliśmy na PARTY HARD...mam nadzieję!

                                                                  * * *
 -Boże!Czy one,no nie wiem...mogą się zamknąć?!-warknęłam.
 -Ej!One zaraz spęłniął swoje marzenia!-powiedziała wyrozumiale Sel.
 -Ugh..!-sapnęłam.
 -Z resztą,co ty taka cienta?-zapytała po chwili.
 -Ja..no.Hmmm nie wiem.-powiedziałam.
Sel i Dawid spojrzeli na mnie i na siebie i tak z 3 razy.Nie wiem o co im chodziło,a to jak się zachowywali,można by rzec z irytowało mnie!Spojrzałam na nich wilczym wzrokiem,a oni dalej to samo!
 -No co?-powiedziałam rozdrażniona ich zachowaniem.
Oni nic nie opowiedzieli!Ponowni wymienili się spojrzeniami i tym razem znacząco do siebie uśmiechnęli.
-Czekam!-rzuciłam.
-OKRES!-krzyknęli równocześnie.
Na ich słowa zareagowało sporo osób,które zmierzyły mnie wzrokiem,na co Dawid i Sel prychnęli śmiechem.Myślałam że ich...ugh!Na szczęście szybko nas wpuścili na arenę.Musze że była spora!Zajęliśmy przeznaczone nam miejsca i rozkoszowaliśmy się ciszą...która trwała,5 minut!Nawet nie wiem kiedy,lecz arena wypełniła się piszczącym tłumem...jak mniemam ludzi!Gdy każdy zajął swoje miejsce,piski stały się coraz głośniejsze.Myślałam że mi bania eksploduje,wcale się nie dziwie że Louis głuchnie!Directioner są wspaniałe i jestem częścią nich,tak samo jak Beliebers.Ale te piski i wrzaski...Chryste!Na szczęście zaczęło się odliczanie...i było coraz głośniej,ale dzięki temu pod chwyciliśmy atmosferę!
-5,4,3,3,1,0....ałłłłłłł!-darłam się jak one.
Pomijając piski było super...co najbardziej mnie zdziwiło?To że Harry mnie zobaczył pod koniec występu,a każde słowo które śpiewał..kierował do mnie!Cóż mogłabym się rozpisywać,co się działo,ale....!Chyba każda przeciętna directioners,wie jak się zaczynają,a tym bardziej jak się rozkręcają i kończą ich koncerty!
Czas naprawdę szybko miną,ale to chyba dlatego że świetnie się bawiliśmy!Ja cały czas tańczyłam i darłam się każde słowo najgłośniej jak mogłam.Dziewczyny wokół mnie,płakały,piszczały i bawiły się tak jak ja i Sel.Choć co prawda,na samym początku sama się darła i szeptała mi że nie może w to uwierzyć!Haha ja tych wariatów prawie że na co dzień...więc dla odmiany pomęczyć ich swoim piskiem,to dla mnie kwintesencja.Gdy chłopcy tylko zeszli ze sceny,dość smutne,lecz jednocześnie wciąż w tej atmosferze directioner zaczęły,dość powoli opuszczać halę!Co prawda dosyć nie chętnie,zaczęliśmy iść w ich ślady..gdy
-Panno Ivy!-powiedział męski głos.
-Tak.-odwróciłam się,zauważając tym samym jednego z ochroniarzy.
-Zapraszam.-powiedział uchylając bramkę.
Złapałam Sel i Dawida i poszliśmy za tzn:"Kulisy".Szliśmy dość szybko,dopóki nie zatrzymaliśmy się pod garderobą!Chciałam się o coś zapytać,lecz nasz ochroniarz zniknął.Przeklęłam go w myślach i opierając się o ścianę fuknęłam i czekałam na dalszy ciąg mej przygody!Nie spodziewani,wyrwał mnie z mojego transu znany głos...Niall.
-Drodzy Panie i Panowie!-zaczął.
-Drodzy Panie...Hahaa!-zaczął śmiać się Louis.-Naprawdę Niall,naprawdę?
-Haha tak!-powiedział z uśmiechem.
-Akhm!Ekhm!-zaczęłam kaszleć...lecz nikt nie zwrócił na mnie uwagi.-Kaszlam!-krzyknęłam.
W ułamku sekundy wszystkie oczy zostały na mnie skierowane."Jej",powiedziałam sobie w myślach.
-Ivy!-powiedział uradowany Harry.-Myślałem że pojechałaś do domu!-zaczął.
-Nie zostawiłabym cię w tym zoo!-zaśmiałam się.
-Och proszę!-zaczął Lou.-Lepiej powiedzcie jak podobał się koncert.-zapytał i każdy zaczął się w nas wpatrywać.
-Było s....-zaczął.
-Było zajebiście!-zakończyła za niego.
Zaśmialiśmy się,a Dawid podniósł ręce w obronnym geście,co jeszcze bardziej zmusiło mnie do śmiechu.
-A tobie!-zapytał Liam.
-Normalnie wewnętrzny orgazm!-wyraziłam to skrótem.
Chłopcy wywalili na mnie oczy i nie wiedzieli czy mają się śmieć,czy raczej płakać...lub najlepiej wszystko naraz!
-Faza!-obronił mnie Dawid.-To i tak lepsze od tego przed koncertem!-dodał,a każdy spojrzał na niego nie zrozumiale.-Warczała na każdego i rzucała spojrzenia,godne mordu!-na ich twarzach,malowało się oświecenie.
Każdy z nich spojrzał po sobie,po czym jednocześnie się uśmiechnęli!Oni też!?No pewnie,czemu by nie?
-OKRES!-powiedzieli jednogłośnie.
Dawid i Sel prychnęli śmiechem,a ja sarka stycznie im za to podziękowałam!Chłopcy niestety nas dosyć szybko opuścili i poszli się przebrać.Dawid i Sel postanowili poczekać na dworze,więc pod ich garderobą zostałam tylko ja!Zaczęłam chodzić w te i z powrotem,do póki ktoś mnie nie chwycił za dłoń.Odwrócił mnie w swoją stronę i musną moje usta!Czasem mnie dziwi to,jak bardzo mu się nudzi!
-Wyglądasz pięknie!-powiedział odgarniając mi włos.
-Do prawdy?-powiedziałam rozbawiona.
-Mhmmm!-odparł.-Ivy,dlaczego przyszłaś?-powiedział po chwili.
Nie powiem,dość zdziwiło mnie jego pytanie.Szybko je powtórzyłam i lekko zmieszana spojrzałam na niego z nie zrozumieniem.
-Posłuchaj.Nie powiem,ta wizyta była bardzo miła!Ale...przecież niedawno st...-nie dokończył.
-Jejku Harry,zdarzyło się raz na 100 lat,a ty tak dramatyzujesz!-od powiedziałam szybko.
-Nie!-szybko zaprzeczył.-Nic nie było w stanie cię rozbudzić,miałaś gorączkę,która momentalnie przeszła!-opowiadał.-Bałem się!-dodał troskliwie.
-Wiem ale..czy to ważne?-zapytałam zrezygnowana.
-No nie,ale..-zaczął.
Spojrzałam na niego,by już dał spokój!Naprawdę nie chciałam tego słuchać,nie chciałam tym bardziej przypominać sobie o Damianie.Ten wieczór miał być od skocznią i nie chcę by to się zmieniło!Harry spojrzał na mnie ostatni raz na mnie,ze spojrzeniem mówiącym "Na pewno wszystko dobrze?".Nie zareagowałam.
-Kocham cię!-powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Też cię kocham!-od parłam,po czym musnęłam jego wargi!


WIECIE NAGLE WIELKI PECH ROZJECHAŁA ICH TACZKA I ICH MIŁOŚĆ SIĘ SKOŃCZYŁA!!!CÓŻ PESZEK!


   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz