niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 25



-Ale to nie może być ona...rozumiesz?!-mówiłam podenerwowana,chodząc w te i z powrotem.
-Z twojego opisu wychodzi...że jednak może.-powiedział powoli i niepewnie.
-Ale co ona by tu robiła?-próbowałam mimo wszystko zaprzeczyć prawdzie.
-Nie wiem.Może po jego śmierci,to miejsce stało się jej bliskie?-mówił.-Przecież zawsze mówiłaś,że on nigdy nie widział się w innym miejscu niż to!-tłumaczył.-Może dużo o nim jej opowiadał i przed śmiercią wybrał się tam?-za każdym jego słowem...traciłam coraz większą logikę i nadzieję na Happy End.
-I co ja teraz zrobię?-powiedziałam załamana,siadając na kanapę ze łzami w oczach.
-O boże Iv....-powiedział z litością.-Daj sobie spokój!Co masz robić?-mówił.-Niebawem spotkałyście się po 2 latach..i co?Wielka mi rzecz.-tłumaczył.
-Po 5...-dodałam spokojnie.-Nie widziałam jej odkąd zniknął Damian i od czasu śpiączki-+ - wyjazd-..to o ile liczyć umiem...2 lata!Do tego dochodzi jej załamanie-od razu po oświadczeniu jej o jego chorobie.-tłumaczyłam.-Leczyła się przez...hmm 3 lata...ale i tak jej nie zapomnę!Ona jest taka jak on,nie do zdarcia.Od niej,tak jak i o od niego...nie uciekniesz.-dodałam smutno.
-Ach..no ale z drugiej strony,co może się stać jeśli się spotkacie?-zapytał z nie zrozumieniem.
-A wszystko!-powiedziałam wymachując rękami.
-Ivy..czy ty aby trochę nie dramatyzujesz?-zapytał nie pewnie.
-Nie...nie rozumiesz że on mówił jej wszystko?-powiedziałam jakby to była najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.-Ona wie więcej niż my wszyscy o jego chorobie...a tym bardziej o śmierci!
Byłam w rozsypce!Cała moja przeszłość..wróciła do mnie jak bumerang...a tak bardzo chciałam o niej zapomnieć.Ile razy bym się nie starała aby wszystko było dobrze,inaczej,choć raz w życiu po mojej myśli...tym bardziej wszystko się pierdoliło!
Zacisnęłam zęby i marzyłam aby zniknąć!To wszystko tak strasznie mnie przytłaczało!
-Ivy,proszę nie płacz...-usłyszałam spokojny,zrezygnowany głos w słuchawce.-Proszę...ja wiem że to ciężkie..ale dasz radę!Chcesz się teraz tym truć?-starał się mnie wspierać.
-Nie ale...dobra nie ważne.Zapomnijmy o tym!-rzuciłam bezradnie.
-Ale obiecaj mi,że się nie podłamiesz!-mówił.
-Obiecuję.-powiedziałam cicho.
-No i tego się trzymaj.-powiedział weselej.-Jakbyś coś wiedziała więcej...lub jakby coś się wydarzyło..to...
-Powiem ci.-powiedziałam spokojnie.
-No...mam nadzieję!-powiedział..jak czuje z uśmiechem.
-To do...-plątałam się.
-...następnego telefonu.-dokończył ze śmiechem.
-Taaaa...-odpowiedziałam nie obecnie.
-Ej...miałaś nie smutać...-powiedział zrezygnowany.
-Wiem wiem,ale...-odrzekłam.
-Nie ma ale...Iv błagam...
-No dobrze już....już słyszysz,już jest dobrze!-mówiłam przekonywująco,poddając się.
-I tego się trzymaj....-powiedział wesoło.
-To papa.
-Pa/...
Odłożyłam telefon na stolik i kładąc się na kanapę,wpatrywałam tempo w sufit.To wszystko zdawało się być błahostką..ale w rzeczywistości przerastało mnie na każdym kroku.Czego ona musiała być tu..a tym bardziej teraz!?Dlaczego?Nie dość,że jej braciszek mnie nawiedza...to teraz ona!
Rozmowa z Dawidem-choć tego nie słychać...a tym bardziej nie widać-to pomogła mi.Uświadomiłam sobie,że nic nie dzieję się bez powodu!
Ale co jest powodem spotkania,siostry Damiana?

                                                                            * * *

-Hej piękna,co smutasz?-powiedział zdziwiony Louis,wrzucając torby na blat kuchenny.
Podciągnęłam nogi jeszcze bardziej do siebie i spojrzałam tempo na szatyna.
-Ej...co jest?-powiedział ciut poważniej.
Przełknęłam ślinę,wiedząc że do póki mu nie powiem,on nie skończy mnie męczyć.Pokiwałam do niego palcem,aby się przysuną-co zrobił natychmiastowo-.Głośno westchnęłam i doszłam do wniosku,że muszę coś palnąć.
-Bo...-jąkałam się,wymyślając co dalej.-Bo...ahh.Pamiętasz dzień mojego lotu?-zapytałam niepewnie.
-Tak.-odpowiedział bez wahania,szukając dziury w całym,co mogło się wtedy stać.
-No i wtedy...-mówiłam,a on coraz uważniej się mnie przysłuchiwał.-..wtedy Hazz..miał mi zrobić herbatę...ale nie zrobił mi jej!-bąknęłam.
Że co?-pomyślałam.Dobra..gadanie na czekaniu-bezbłędne-...myślenie na czekaniu-porażka-!
Lou roześmiał się i pokręcił głową.
-Chyba to nie jest prawdziwy powód,ale jeśli nie.....
-...mam zamiaru cię męczyć i obarczać pierdołami...to moja wersja jest dobra?-powiedziałam weselej.
Louis tylko słabo się uśmiechną i lekko odsuną się ode mnie.
-To możeee...wynagrodzę ci tą herbatę i sam ją zrobię?-zapytał..już sam nie wiedząc co zrobić.
-Jeśli byś mógł?-powiedziałam rozkosznie.
-Jasne!-uśmiechnął się.
Ulżyło mi,na samą myśl,że on jeden-choć tego nie wie-to najbardziej mi pomaga!
Gdy Lou zajął się robieniem herbaty,ja pobiegłam do naszego "salonu" i zaczęłam szukać czegoś..w co można włożyć płytę.
Po dość sporych poszukiwaniach..znalazłam jakiś odtwarzacz.Pobiegłam do mojego pokoju i zaczęłam grzebać w mojej torbie!Muszę przyznać,że wywróciłam ją do góry nogami...ale płytę znalazłam.
Wyszłam powoli z pokoju i z nienagannym spokojem zaczęłam dochodzić do porozumienia z odtwarzaczem.
Włożyłam powoli płytę i włączyłam pierwszy utwór z niej.Lekko podgłośniłam i zaczęłam nucić pierwsze słowa...

Nie wiem jak mam to zrobić, ona zawstydza mnie, 
Strach ma tak wielkie oczy, wokół ciemno jest,

  
Czuję się jak Benjamin i udaję, że śpię,
Może walnę kilka drinków, chyba nakręcą mnie,
Nakręcą mnie! 

Nie wiem jak mam to zrobić, by mężczyzną się stać,
I nie wypaść ze swej roli, tego co pierwszy raz,

Gładzę czule jej ciało, skradam się do jej ust,
Wiem, że to jeszcze za mało, aby ciebie mieć, 
No aby mieć! 

Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec,
Muszę mieć, muszę ją mieć,
Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec,
Muszę mieć, muszę ją mieć,
Nie mogę tak odejść, gdy kusi mnie grzech, 
Muszę mieć, muszę ją mieć..

I wtedy wszystko-jak zwykle-wróciło...

-Ej młoda...tylko nas nie sypnij!-zagroził ze śmiechem.
-Dobrze.-powiedział ściszonym głosem,starając się ukryć za drzwiami swojego lokum.
Damian spojrzał na mnie z kuszącym uśmiechem i łapiąc klucze od swojego auta,złapał mnie w tali i zaczął powoli wyprowadzać z domu.
Byłam tak uradowana,że mimo wszystko będę miała wakacje,a nie treningi od 5 do 5.

Zaczęliśmy powoli schodzić po schodach,gdy w drzwiach ponownie pojawiła się postać dziewczyny.
-Akhm!-odchrząknęła.
Oboje odwróciliśmy się w jej stronę.Z intensywnej czerni hebanu jej włosów,wyłoniły się zielone niczym szmaragd oczy i pełne wiśniowe usta.
-Uważajcie na siebie.-pisnęła cicho i niepewnie.
-Jasne!-mruknął do niej i spojrzał z zadziornym uśmiechem na mnie.


...W środku panował chaos,ale upijając kilka łyków alkoholu,nic nie było w stanie nam przeszkodzić.
Po czasie zaczynałam czuć się coraz lepiej i lepiej!
Siedziałam przy barze,na kręconym taborecie,tuż obok niego i powoli wchodziłam w atmosferę.
Nagle usłyszałam tak dobrze znaną mi piosenkę...

-"Czerwony Jak Cegła"!-krzyknęłam z niedowierzaniem do Damian.
On zaś uśmiechną się i łapiąc mnie za dłoń...zaciągną na środek sali.Przyciskając mnie do siebie,tak mocno jak tylko mógł,umieścił swoją dłoń na mych biodrach i stopniowo ustawiając..zaczął kołysać się w rytm piosenki.
Po czasie załapałam na jakiej podstawie jest jego ruch.Tańczyliśmy merengue...jak w "Dirty Dancing".
On mocno trzymał mnie ku sobie i bezczelnie emanował biodrami w moje,kierując i wprowadzając w rytm.Po czasie stawało się to coraz bardziej namiętne i pełne empatii.Jego usta wpijały się w moje,co kilka taktów.Każdy na sali wpatrywał się w nas i gwiżdżąc bił bravo,zaś my pochłanialiśmy siebie na wzajem...

-Co to jest?-zapytał zdziwiony Lou,wchodząc do pokoju z moją herbatą.
-E..a t-to tak?-zapytałam otrząsając się.
Louis tylko pokiwał głową.
-Dżem!-odparłam nie obecnie,pozostając jedną nogą w mojej wyobraźni.
-Co?-powiedział zdziwiony Lou.-Skąd to w ogóle masz?-zapytał.
-Wychowałam się na tym.-rzuciłam.-Mój tato darzył miłością ten zespół.Gdy się urodziłam wpoił tę miłość we mnie..dostałam tę płytę od niego,gdy miałam 13 lat!Nigdy się tak nie cieszyłam jak wtedy.-mówiłam.
-To dość ciekawe.-odparł nie obecnie.-A o czym jest ta piosenka?-zapytał.
-Więc...
I zaczęłam mu tłumaczyć ją tak dobrze,jak tylko mogłam.Lou był trochę bardziej dociekliwy i pytał o każdy szczegół historii tego zespołu.Miło mi się z nim rozmawiało na ten temat,gdyż "Skazanego na Bluesa" oglądałam z dziesięć tysięcy razy.

-No i wtedy on ja przyjął i...
-Telefon.-powiedział Lou.
-I co się znowu urodziło?-powiedziałam zirytowana,podnosząc się niechętnie z kanapy.
Louis tylko się zaśmiał,a ja byłam już w pokoju.Podbiegłam do nocnej szafki i nie patrząc kto to,po prostu odebrałam.
-Tak.-powiedziałam pośpiesznie.
-Co znaczy "tak"?-powiedział podenerowany głos po drugiej stronie.
-To co właśnie ma znaczyć?-odpowiedziałam pytaniem..na pytanie.
-Czego nie odbierałaś,nie pisałaś?-zapytał.
-O boże Hazz...haha bo telefon mi się rozładował!-powiedziałam rozbawiona jego bulwersacją.
-I co cię bawi?-zapytał zdziwiony,lecz bardziej spokojnie.
-Ty!-powiedziałam.
-Jasne...ej słońce,wiesz  może przypadkiem gdzie jest Louis?-zapytał dziwnie.
-Tak.-odpowiedziałam ze spokojem.-Siedzi w "salonie".
-Jak to.."siedzi w salonie"?-powiedział zdziwiony.
-Normalnie!-rzuciłam.
-Że co?-prawie że krzykną.-To mnie nie chcesz zabrać?Bo mnie kochasz i nie chcesz mi odbierać świąt,a takiego Lou to sobie wzięłaś?-powiedział oburzony.
-Haha Lou jest w dołku..to 1.2 nie wzięłam go do siebie,jesteśmy w NY.-odpowiedziałam bez problemu.
-W Nowym czym?-krzyknął.
-Harry...-powiedziałam spokojnie.
-Nie,nie Harry.-odpowiedział ze złością.-Chciałem spędzić z tobą-choć trochę- czasu,być przy tobie-tak długo jak mogę-...a ty robisz i tak wszystko na przekór!-powiedział smutno.-Nie rozumiem ciebie,sztuka bycia razem..nie polega na wytrzymaniu jak najdłużej w rozłące...a razem.-dodał smutno.
A jego co tak wzięło na sentymenty.Przecież nie zrobiłam niczego złego...chyba!
Chciałam tylko pomóc Lou...boże!Może ja naprawdę go zraniłam...
-Hazz...-mówiłam zrezygnowana.
-Nie ważne..-rzucił obojętnie.
-Ale dla mnie tak!-powiedziałam stanowczo.
-Posłuchaj..nie mam już dziś na to ochoty.-dodał.
-Nie wykręcaj się.-mówiłam.-Hazz zrozu...-i w tym właśnie momencie połączenie zostało przerwane.
Rzuciłam telefonem o ścianę,a on ani drgną.
Wkurzona ruszyłam do szafy i zaczęłam przebierać w ciuchach.        
Nałożyłam pierwsze lepsze ubrania i z hukiem...wyszłam z pokoju.
-I co tam?-zapytał ciekawie Lou.
-Nic!-odpowiedziałam chamsko.
-Uuu..-syknął.-Aż tak źle?-zapytał niepewnie.
-Tak!-warknęłam.
-G-gdzie idziesz?-lekko zapytał.
-Na zakupy!-odpowiedziałam..a jedyne co uzyskałam,to mina typu "WTF?".-Za 2 dni święta...radujmy się Kurwa!-rzuciłam sarkastycznie wychodząc z domu,a mimo wszystko śmiech Louisa był wstanie przebić się przez drzwi.
Zarzuciłam torbę na ramię i zaczęłam szybko i nerwowo schodzić po schodach.To tak bolało..słyszeć go tak przybitego.No dobra,gdybym się dowiedziała,że Hazz zamiast na święta,poleciał z moją najlepszą przyjaciółką do...no nie wiem LA.Do tego,przed samym wyjazdem,robiłby mi sceny,że mnie kocha i nie zabierze mi świąt...dobra jestem "Pieprzoną,egoistyczną,suką"...ale przecież nie chcę go ranić!
Zaczęłam coraz szybciej zbiegać ze schodów,by jak najszybciej zagłuszyć myśli.Wybiegłam z budynku jak poparzona i zaczęłam kierować się w stronę centrum.Na ulicy była pustka...lecz gdy byłam coraz bliżej obejścia kamienic..zaczynałam słyszeć głosy.Przyśpieszyłam krok i starałam się ominąć ludzi...lub ich wyminąć.
-Ach...przepraszam!-usłyszałam miły,niepewny i ciepły głos.
Czego ja zawsze muszę na kogoś wpadać?-krzyknęłam w myślach.
-Spoko,nic się nie stało.-odpowiedziałam pośpiesznie i mimowolnie spojrzałam w górę.
Jej szmaragdowe oczy,wyłaniały się z cienia intensywnego hebanu.Z lekkim niedowierzaniem,jej oczy lustrowały mnie...wręcz wewnątrz,a wiśniowe usta wydęły się w grymas.
-Ivy.-bardziej potwierdzała...niż pytała.
Jej wzrok zmienił się,w nie pożądaną chytrość i pogardę...z którą już po chwili,wpatrywała się w moje nie skalane błękitne tęczówki.
-5 lat..a ty tu?!-powiedział zdziwiona.-Ciekawe...-mruknęła i wyminęła mnie jednym...sprawnym ruchem.
Co..to miało być?-pomyślałam.
Stałam jak wryta i wpatrywałam się w dal...coś tak na pozór niewielkiego,a mimo wszystko uwierającego!

2 komentarze:

  1. Super :* Next ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem czemu ta piosenka mi kojarzy się z tym blogiem ---> http://www.youtube.com/watch?v=bXksMpJ-GBU
    a rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń