czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 28


-Cholera!-bąknęłam,potykając się o kupkę ubrań.
Spojrzałam na nią i pokręciłam głową,ponownie kierując się w stronę łazienki.Cóż..mieszkanie z Louisem,ma swoje plusy..i minusy...a szczególnie,gdy do tego wszystkiego..dochodzę jeszcze ja!
Niestety musiałam odstawić moje myśli,na boczny plan i zająć się RZECZYWISTOŚCIĄ!
Wleciałam do łazienki i zajęłam się moją "poranną"..toaletą.Wzięłam szybki prysznic,umyłam zęby,rozczesałam włosy i...ubrałam się w coś luźnego:    
Wszystko było w jak najlepszym porządku....kogo ja oszukuję?Wszystko mi się sypie....ale zadręczanie się tym...jest wbrew mojej logice...pomijając fakt,że nie żyję według-jakiejkolwiek-logiki!Westchnęłam i naciskając-jak najciszej się dało-klamkę,opuściłam dom!Zbiegłam po schodach i pchnęłam mocno drzwi.Chłodne i jednocześnie rześkie powietrze,uderzyło moją twarz..tuląc ją,lekką ciarką.Wzdrygnęłam się i kierując się w stronę hali...delikatnie ożywiłam mój,dotychczasowy krok.
Wszędzie było cicho i pusto....a brak zajęcia..przyprawiał mnie o te,karygodne myśli!Przez całą noc..dosłownie..myślałam o jego córce.Byłam ciekawa tego...jak wygląda..jak się wychowywała,a przde wszystkim.."gdzie"?Było sto pytań do..i zero odpowiedzi!Lecz jedno z nich...biło wszystkie inne na głowę...
Jak?
Kiedy?
Gdzie?
I...i dlaczego?
Wątpię,bym kiedykolwiek..dostała na to pytanie..pytania...jakąkolwiek sensowną odpowiedź!Jedyne fakty..jakie mogłam z tego wyciągnąć..to to,że Destiny jest jej matką.Nie jestem pewna..lecz wychodzi na to,że Anny się nią zajmuje...ale dlaczego?Co jej to daje?
Gubiłam się i zaczynałam się czuć....a raczej już byłam...jak dziecko we mgle!

                                                                                  *  * *

-No hej!-krzyknęła łapiąc mnie za ramię,Lea.
Przed moimi oczami,ukazała się dziewczyna,średniego wzrostu,kręcone czarne włosy..umm do ramion.Wydęte w uśmiech,malinowe usta i duże niebieskie oczy.
-Hej,hej.-odpowiedziałam pośpiesznie.
Nie chciałam aby wiedziała,lub podejrzewała..-cokolwiek-na temat tego co wiem!W tym przypadku....powiedzenie-"Przyjaciół trzymaj blisko,ale wrogów...jeszcze bliżej-jest strzałem w dziesiątkę!
-Co tam?-zapytała wesoło.
-Umm wszystko dobrze...a u ciebie?-nie wiedziałam jak z nią rozmawiać...niestety,ale to wszystko mnie przerastało.Świadomość tego,że ta suka coś wie..wie o mnie i o moim życiu...doprowadzała mnie do szału!Do tego dochodziło to dziecko i..i ja!Do oczu cisnęły mi się łzy.Nie obchodzi mnie to,co ON..robił za moimi plecami,nie odgrywa to teraz w moim życiu,żadnej roli!Ale dlaczego,ja zawsze muszę,brać w jego..niefortunnych "wpadkach"....udział?
-W sumie to nic!-odparła obojętnie.-Mam pytanko?-powiedziała wesoło.
"No zaskocz mnie"-krzyknęłam sarkastycznie w myślach.
-Hmmm?
-Tak w ogóle..to co robisz w Nowym Jorku?-zapytała z ciekawością.
I teraz błagałam..aby czas się zatrzymał!Pytanie..zapewne nie było przypadkowe,a moja odpowiedź na nie...może mieć wielkie znaczenie!Musiałam analizować,wszystko...co wczoraj powiedziały,a jednocześnie trzymać się swojego zdania.Chciałam powiedzieć..."Wiesz...to wszystko było przypadkiem...tak po prostu...i to nie było złe!Ale drugostronnie....chciałam jej wygarnąć i uświadomić sobie....jaki udział i jaką rolę..odgrywam w tej zabawie?Ale...wszystko w swoim czasie...haha
-Wiesz...to wszystko było przypadkiem...tak po prostu!-bąknęłam z uśmiechem...bardziej do siebie...niż do niej.
-Jesteś pewna?-zapytała.-Bo wiesz....nic,nie dzieje się bez powodu!-rzuciła dumnie z nutką..tajemnicy.Tak jakby chciała,upewnić się,w swoich przekonaniach!
-Haha....każdy dzień tu...potwierdza mi to "stwierdzenie"....i czym dłużej tu jestem..tym więcej się dowiaduję....-przerwałam efektownie.
-O czym?-zapytała nerwowo....haha....
-O mnie...o mojej...przeszłości!-odpowiedziałam tajemniczo.
-Co masz na myśli?-zapytała zgubiona,lekko przymrużając oczy.
-Ty...-zaakcentowałam.-...wiesz to najlepiej.-dokończyłam i odwracając się w drugą stronę..poszłam się ustawić i porozmawiać z "ludźmi".

                                                                      * * *

Wszystko ze mnie spłynęło..czułam się wolna...Gdy tylko zaczęła lecieć muzyka...cskbcfkjwbj!
To wszystko co się działo....działo się za szybko...to logiczne...bynajmniej dla mnie!Nie rozumiałam,czego każdy robił z tylu rzeczy,aż tak wielką tajemnicę...czy nie można po prostu stanąć i powiedzieć?Boże..!Najgorsze w tym wszystkim...jest to,że nie miałam w nikim wsparcia!Nie mogłam.....a bardziej nie chciałam...zadręczać tym nikogo z moich bliskich!Doszłam do wniosku,że nie mogę na to..tak po po prostu..ummm "srać"....ale z drugiej strony...im mniej wiem..tym raczej lepiej.Koszmarrrr....
W sumie..miałam jeszcze Dawida...którego na pewno,by to zainteresowało.
Dałam sobie spokój....i zajęłam się tym...co mimo wszystko..jest dla mnie ważne....
Każdy skakał i nucił sobie słowa piosenki.T.O jak zwykle...starał się przekrzyczeć muzykę i dać nam jak najwięcej wskazówek.
Tańczyliśmy już z dobre..ummm 2 godziny?Nikt chyba tego nawet nie odczuł....
-Posłuchajcie!-zaczął.-Jak wiecie..każdy przed zawodami..musi pokazać-swój-...swój indywidualny układ!-krzykną,a każdy zaczął coś krzyczeć...haha ale mniejsza.-Więc....do roboty...ruszać dupska!-zaśmiał się.-Ogólny..macie opanowany...więc...zostają wam jeszcze 3 dni.-zaczął pokazywać palcami.-3 dni...do opanowania tego...czego jeszcze nie ma..haha to straszne.-przyznał z rozbawieniem.
Każdy z nas wymienił,ze sobą zdanie i dochodził do porozumienie w sprawie następnego treningu.Mimo wszystko,chciałam zapomnieć...
Patrząc na tą sprawę,....nie wiedziałam czy mam płakać...czy raczej się śmiać!Wiem,że mówię to tak...umm bez emocji i jakiegokolwiek wyrazu...ale teraz nie mam głowy do tego,aby się tym zajmować.To brzmi trochę dziwnie,ale taka jest prawda!Damiana tu nie ma,...i już nigdy nie będzie...a to co zostawił na tym świecie po sobie....to nie jest mój problem!
Złapałam swoją torbę i żegnając się z innymi..po prostu stamtąd wybiegłam.Idąc nie wiedziałam co robić...nie chciało mi się wracać do Louisa,a tym bardziej zostawiać tam!
Dziecko we mgle...
Chwyciłam za telefon...i nawet nie wiem po co...ale zaczęłam dzwonić...Byłam tak zgubiona....we wszystkim,wszystko co widziałam,to mnie przytłaczało!
-Tak?-odezwał się zachrypnięty głos,po drugiej stronie.
Tak dawno go nie słyszałam...tak bardzo za nim tęskniłam...tak cholernie go potrzebowałam...To co dawało mi tyle bezpieczeństwa i miłości...
-Potrzebuję ciebie..-wyszeptałam,a na moim policzku,pojawiła się mokra stróżka...
Cisza...to co dało się między nami usłyszeć....łzy leciały mi,niekontrolowanym potokiem....
-Harry..-szepnęłam.
Nie rozumiałam jego..a tym bardziej siebie...
-Harry!-wrzasnęłam...-Pomóż mi...-delikatnie się uciszyłam.
Cisza...ponownie została moją odpowiedzią...rzuciłam telefonem o asfalt..i jakby nigdy nic...po prostu zaczęłam biec.Miałam dosyć tego,że zawsze muszę,być do czegoś przywiązana i wplątywana!Kochałam mieć wszystko,gdzieś...i uciekać od tego...co mnie niszczyło..nie patrząc na innych i konsekwencje!

                                                                           * * *

-Ivy.-usłyszałam czyjś głos...był to Lou.
Zakryłam się jeszcze mocniej kołdrą i nie pozwoliłam,dłużej się katować myślom.
-Ivy...no proszę..-szeptał zrezygnowany.
Ilekroć bym mu mówiła i ilekroć tłumaczyła...o tyle moją odpowiedzią będzie cisza...
-Ivy...-prosił.
Pustka była odpowiedzią na zgubę...i na wewnętrzną równowagę.
-Ivy...-szeptał.
Brak uczucia....otaczał każdy mój gest.
-Ivy..otwórz te cholerne drzwi...bo ci pomogę!-rzucił groźnie.
Wstałam...tak bardzo tego nie chciałam..Podeszłam do drzwi i niechętnie chwyciłam za klamkę....otworzyłam!Po drugiej stronie,stał zdenerwowany szatyn,z troską w oczach.Spojrzałam na niego nieobecnie i...odwracając się,poszłam w stronę łóżka...na które bezwładnie opadłam.
Po chwili Lou,był tuż obok mnie.Chwycił mnie za dłoń i kucną...wpatrując się we mnie,swoimi niebieskimi tęczówkami.
-Iv...-powiedział spokojnie.-Nie możesz tak...Nie wychodzisz z domu,już 3 dni...-mówił wolno.-Możesz powiedzieć co się stało?-zapytał.
Cisza...Nie byłam pewna,każdego mojego kroku.Patrzyłam na niego tempo i bez najmniejszego wyrazu.To wszystko nie miało..hmmm,najmniejszego sensu!
Zadzwoniłam do niego-choć nie wiem po co-Powiedziałam mu,to,co w danej chwili czułam...a on....tak po prostu ucichł.
Moje myśli...były silniejsze niż słowa,a każdy gest...był błaganiem o pomoc!Ja-ja naprawdę nie wiedziałam...co wokół mnie się dzieje.
Nie powinnam na to zwracać uwagi...ale nurtowało mnie to...od kiedy Damian ma córkę?Kiedy to zrobił i dlaczego?Niby nie powinno mnie to obchodzić...ale...Jak tylko sobie przypomnę...te wszystkie chwile z nim.To ile razy,patrzył się w moje oczy i za każdym razem,powtarzał:"Wiesz Aniołku...Kocham cię...jesteś dla mnie wszystkim...czego chcę i potrzebuję.Jesteś taka piękna i utalentowana....a mimo wszystko,otulona niesprawiedliwością".
A wła....
-Ivy!-powiedział dominująco,lecz błagalnie...przerywając mi moje rozmyślenia.-Proszę...błagam...powiedz coś....-szeptał,ściskając mnie za dłoń.
Spojrzałam na niego i...
<włączcie https://www.youtube.com/watch?v=FUcZlxnvw_E>
-Interesują mnie ludzie..którzy mają..dość nieforemne gusta-tłumaczyłam wolno.-Są zamknięci..a jednocześnie tak otwarci...pogrążają się w pasjach,świata......którego nie ma.Jedyną odskocznią jest ich,jeden lub dwa % przyziemności,lecz i tak jedną nogą stoją tam gdzie stać się nie da.-mówiłam.-Mają swoje fobie,zainteresowania,przeżycia...potrafią się utożsamić,z czymś czego niema.,a jednocześnie...zrobić to samo ze sobą.-pogrążałam się w słowach,bez ustanku-Lecz robią to nieświadomie!Interesujące jest to,że żyję wśród takich osób!-rzuciłam ze zdziwieniem.-Czasem chcę być taka jak oni.....ale mój świat rożni się od ich...i choćbym mocno chciała....nie potrafię.-dochodziłam do pewnych wniosków-Oni są przeciwnością samych siebie...a to jest zabawne.....patrząc na siebie..też jestem jednym wielkim przeciwieństwem....lecz nie jestem...hahha.-to było tak zabawne.-Chcę być kimś kim nie jestem.-stwierdziłam-Duże się w balonach..i w rzeczach dość niefortunnych....a mimo to...i tak nie dochodzę to porozumienia między sobą!Wszystko co wywodzi się z moich ust...nie jest przypadkiem.-spojrzałam na niego.-Czasem potrafię się w czymś tak zatracić,że tracę kontrolę nad sobą i tym.......co dzieje się wokół mnie...nie panuję nad tym!-opowiadałam.-Czasem zastanawiam się kim jestem..choć i tak wiem...każdego dnia,odkrywam w sobie coś.....co kiedyś nie należało do mnie...na początku się boję...lecz wiem,że to dopiero początek..tego co jeszcze.-Lou wpatrywał się we mnie,starając się coś zrozumieć.-Mówię i piszę,mimo iż nie panuję nad tym....to przytłacza,lecz goi i oddycha.-uśmiechnęłam się do siebie.-Daje przestrzeń i wolność temu co tam...haha...bawi i śmieszy,jednocześnie raniąc...i zabijając.-rzuciłam chłodno-Harmonią tego jest..jej jeden wielki brak!Wszystko co powiem,czy nawet zrobię,zależy od tego co przeżyję,chwilę lub dwie temu...tak małe rzeczy,a tak zostają i mają wpływ na to....na co nie powinny!-ucichłam zgubnie-Czuję się jak nie ja..jak pustka,wyprana bez uczuć i kolorów...a mimo wszystko wgłębi niej....jest tyle życia.-tłumaczyłam wiarygodnie.-Śpię widząc...upadam wiedząc..czuję słysząc...oddycham próbując...zasypiam myśląc..żyję pełnią;....śledzę nieświadomość...lecę...upadam..wznoszę się i żyję...ściszam się i krzyczę..śmieje się płacząc,...czerpię natchnienie z tego co aktualnie słyszę.....zarażam się czymś..co pierwszy raz...słucham w nieskończoność...tchnę życie w wyobraźnię...DUSZĘ SIĘ ODDYCHAJĄC..cierpię czując i myśląc....rozumiejąc i gubiąc...tracę..bez świadomie.-mówiłam bez tchu-Gdy nastaje cisza...ja oddycham jak kiedyś...budzę się i żyję tak..jak żyć nie chcę..Czasem nie rozumiem,dlaczego nie każdy z nas,może mieć taką wolność..jaką posiada nasza wewnętrzna równowaga!Czasem robimy krok..po czym,cofamy się do tyłu o 3.....biegniemy idąc.....upadamy podnosząc się.-tłumaczyłam.-A to wszystko jest...w głębokiej nieświadomości....W świecie zamkniętym i odizolowanym!Ciekawe...bo to nie my,mamy wpływ na otoczenie...lecz otoczenie,ma wpływa na nas...-powiedziałam spokojnie.-Brak zrozumienia i wiary...to niejedyny nasz problem.....Wiem,że masz świadomość,rozumienia tego...tylko zdziwienie i racjonalizm...nie pozwala ci na to...-dokończyłam szeptem.
Louis patrzył na mnie...jak na kompletną wariatkę....a ja po prostu..mówiłam to co czułam.
Analizując to...stwierdziłam,że mogło to dziwnie zabrzmieć....lecz zawarta w tym prawda..była rekompensatą za bezpośredniość!
Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju..pozostawiając tam Lou.Weszłam do naszego "salonu" i rozglądając się po nim...moją uwagę przykuł...BALKON.
Lekko chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi.Ostrożnie postawiłam stopę na białym puchu i wciągając rześkie powietrze do płuc...usiadłam na nim.Delikatnie się wyprostowałam i zamknęłam oczy.


....Wokół zburz,oświetlanych przez łany słońca....pod moimi nagimi stopami,rozciągał się ogród.
Zielona..niczym młode jabłko trawa...delikatnie kołysała się...w woni ciepłego wiatru.
Cichy szept..wywodził się z jego tchu.Każde słowo,wylewało się...potokiem słodkiej goryczy.
A wydęte w niemy uśmiech..pudrowe usta....ginęły w czarno-białym tle rozpaczy.
Kwitnąca nie opodal...winna róża....piła stróżę krwi.
Palce plątały się....w najpiękniejszy,życiodajny kłos...a wargi..cicho,chlipały utrapienie.
Zimna kropla rosy...opadła na rumieniący się polik...a niemy krzyk...chwycił bladą dłoń.
Ogród szlochał...gubiąc własną wartość....a łkanie..goiło,ranne sny...


                                                                     



_________________________________________
Szału nie ma...mam nadzieję,że się podobał!
Czytasz?...Komentujesz!...Prosteeee xD

                                                                       



3 komentarze:

  1. nie moge sie doczekać co będzie z Harrym i Ivy :PP rozdział jak zawsze super ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Właściwie to nawet nie wiem co mam napisać, ponieważ końcówka... Nie wiem jak to opisać... Opadła mi szczęka. Kompletna pustka w mojej głowie przez przeczytanie kilku słów ?! Nie mogę doczekać się co będzie dalej. Nie wiem skąd mam takie przeczucie- i raczej wiem, że to nie prawda-, ale wydaje mi się, że ona gdzieś głęboko w swojej podświadomości kocha jeszcze Damiana... Czekam na następny rozdział i życzę weny, kochana.

    OdpowiedzUsuń
  3. łał, bez komentarza, tak świetne że nie wiem co powiedzieć:3

    OdpowiedzUsuń