sobota, 23 marca 2013

Rozdział 12


 ...H-Co się dzieję!?-zapytał zdziwiony,wstając z narożnika.
                                                J-No Arl!Arl napisała "Pomocy".Harry.-powiedziałam bez radnię i z przerażeniem.
Harry tylko spojrzał ze złością na Lou,przy czym wymienili się twierdzącymi spojrzeniami.Nie wiedziałam o co chodzi i nie uśmiechały mi się ich miny!Louis spojrzał na mnie z politowaniem i smutkiem,aż przeszedł mnie dreszcz.
                                                H-Daj mi telefon.-powiedział z lekkim wzburzeniem.
Podałam mu posłusznie telefon,a on jak dziki wyleciał szybko na górę,rzucając spojrzenie Lou.To było straszne,zaraz po tym Louis podniósł się i podszedł do mnie.Zerknął z gromkim smutkiem na mnie i powiedział:
                                                L-Przejdziemy się?
Ja tylko kiwnęłam Głową i wyszłam pospiesznym krokiem za nim!Nie rozumiałam gdzie mu się śpieszy?Stanęłam i nie ruszałam się,a Lou spoglądał nerwowo na górę,nie ruszałam się bo nie wiedziałam co się dzieje.
                                                J-Gdzie ci się tak śpieszy?-zapytałam.
                                                L-Posłuchaj!Wszystko ci powiem tylko już chodź.-dodał szybko,spogladajac ponownie na górę.
Louis zaczął szybko iść ,ciągnąc mnie za sobą.Szliśmy ponownie polną drogą,lecz bez słowa.Czułam się dziwnie i nie zrozumiale,to było straszne!Wlekłam się nie chętnie za nim,zastanawiając się co on robi na górze?A tym bardziej,co Lou ma z tym wszystkim wspólnego?Miałam dość,byliśmy już naprawdę daleko od domu,a on nic.
                                                J-Louis!O co tu chodzi?-wrzasnęłam po chwili.
                                                L-Spokojnie..-próbowała dokończyć.
                                                J-Ciebie chyba je*ię,jak ja mam być spokojna!-krzyknęłam.
                                                L-Nie bój się.Harry chciał z nią pogadać,a z resztą to na pewno nic poważnego!Przecież Arl jest z rodzicami.-mówił przekonywująco.
                                                J-Ach tak!To dla czego ty cos wiesz?Dla czego ,musimy iść tak daleko od domu?Czego Harry był zdenerwowany,a jednocześnie przerażony i smutny?Czego poszedł na górę bez słowa?Pytam się ku*wa!-darłam się na Lou.
                                                L-Posłuchaj!Jest i będzie dobrze.Tylko tyle mogę ci powiedzieć.-dodał ze smutkiem!
Spojrzałam na niego załamana,szkoda mi było słów.Wiedziałam że on wie dużo i to aż za bardzo.Był wiernym przyjacielem i to było zajebiste,ale ja tak nie mogłam.To był mój chłopak,kochałam go!A na samą myśl,że coś jest nie tak,rozrywało mnie.Chciało mi się wyć!Usiadłam na środku drogi i schowałam twarz w nogach.                                                 
                                                L-Co ty robisz!?-zapytał zdziwiony.
                                                J-Ja go kocham.On jest dla mnie wszystkim!Wszystkim czego pragnę,pożądam i potrzebuję.Nigdy nikt nie był taki,w stosunku do mnie!Lou ja tak nie mogę.Jeśli z nim jest coś nie tak,to zemną tym bardziej!Doceniam to bardzo,że jesteś tak wspaniałym przyjacielem,ale zrozum że mi też jest ciężko.A gdyby tak Eleonor,gdyby tak ona była w takiej sytuacji jak Harry?To co,co byś zrobił!?-mówiłam monotonnie,lecz z uczuciem.
                                                L-Nie mów przy mnie takich rzeczy,nie przeżył bym tego.A jeszcze,ze to przezemnie...Je-i w tedy się zaciął.
Lou spojrzał na mnie i sam nie wiedział co ma teraz powiedzieć!Chyba zbytnio poniosły go emocję i za dużo powiedział.
                                                J-Widzisz!I co?Co,co?Co przezemnie...Lou co ja zrobiłam?-zaczęłam płakać.
                                                L-Jejku,Iv..To nie tak,ojej!Chodźmy do domu.-dodał zrezygnowany.
     
                                                                                    * * *

                                                J-Harry!-krzyknęłam.
Harry od razu wstał i podbiegł do mnie przytulając mnie.Każdy z chłopców gdzieś się ulotnił,zostałam tylko ja i on.Czekałam aż w reszcie się odezwie,lecz on tylko patrzył na mnie ze smutkiem.
                                                J-Harry.-powiedziałam błagalnie.
                                                H-Czy Lou ci coś mówił.-powiedział po chwili.
                                                J-Powiedział,że był by załamany!Gdyby wiedział, że z jego drugą połówką dzieje się coś takiego i to przez niego.-dodałam roniąc łzę.
Hazza szybko ją otarł i spojrzał na mnie mówiąc.
                                                H-To nie przez ciebie.Tzn może w jakimś sto...Nie ,nie.Posłuchaj ufasz mi?-mówił patrząc się mi w oczy.
                                                J-Tak!-powiedziałam z trudem.
                                                H-To,proszę nie wracajmy do tego!
                                                J-Dobrze,ale..Nie ważne.-powiedziałam z uśmiechem.

                                                                                   * * *

  ...Miałam dość!Usiadłam w kuchni i powoli zaczęłam płakać.To było okropne!Harry nie uśmiechał się już od tygodnia.Nie śmiał się,nie żartował.Był smutny i przybity,a co gorsze był cały czas myślami gdzie indziej.To strasznie mnie bolało,wiedziałam że nie che wracać do tego tematu.Ciężko mi było psię budzić codziennie obok niego i nie widzieć radości.Znosiłam to godnie,ale już mam dość,muszę wyładować to co czuję...
                                                H-Hej,co ty tu robisz!?Czy ty...Czego płaczesz!?-powiedział ze smutkiem i zdziwieniem.
Zaraz po tych słowach,znalazł się obok mnie!Mocno mnie przytulił,lecz ja go lekko odepchnęłam.Nie chciałam go zmuszać do nie potrzebnej troski!Harry spojrzał na mnie poważnie i wciąż pytając:"Czego/Dlaczego?".Po chwili ciszy wyszeptałam:
                                                J-Od tygodnia,tak równo.Budzę się obok kogoś,kogo jeszcze nie znam.Zaufałam ci,ale zgadzając się na to,nie wiedziałam że w zamian będę miała...To!Gdzie jest wesoły,pełny życia i zawsze uśmiechnięty Harry?Gdzie?Gdzie jest chłopak którego tak strasznie kocham?Ten który śpiewał mi "Another World"?Już nawet jak mnie całujesz w czoło,to robisz to ze strasznym chłodem!A gdy mnie całujesz,to robisz to tak jakbyś nie chciał,lub jakby ci było to wszystko obojętne!To boli.-zaczęłam płakać.Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
Po chwili dodałam:Harry!Czy ty mnie...Czy ty mnie nie Kochasz?-zapytałam przerażona.
Hazza patrzył się na mnie ze zdziwieniem i przerażeniem.Nie wiedział co ma powiedzieć,a ja bałam się najgorszego.Patrzyłam na niego i na to jak jego policzki zalewają łzy.Tak bardzo chciałam go przytulić,ale nie wiedziałam co on powie.
                                                H-Ja nie wiem,co mam powiedzieć.Czy ty naprawdę tak się czułaś?Czułaś to co mówiłaś,naprawdę aż tak było źle.-mówił z nie dowierzaniem.
Ja tylko z płaczem pokiwałam Głową.Harry patrzył się na mnie i nie dowierzał.Cóż mogłam zrobić,taka była prawda.Po chwili Hazza przysunął się do mnie,złapał mnie za lędźwie i zaczął delikatnie i czule mnie całować.Nareszcie!Poczułam coś,po tym całym tygodniu ,czułam z powrotem Hazzę.
                                                H-Zawsze będę cię Kochał.Zawsze i nikomu nie pozwolę,by to zniszczył.Zawsze,pamiętaj zawsze!-mówił z powagą.
Ja odetchnęłam i mocno go przytuliłam.Po czym udaliśmy się na narożnik.Po 10 minutach na dół zeszli chłopcy i dosiedli  się do nas.Harry trzymał swoja rękę na mojej nodze i delikatnie ją przesuwał.W górę i w dół.Nareszcie wrócił i chyba chłopcy to zauważyli,bo zaczęli się uśmiechać.
                                                L-Wiecie co?Skoro już po tych wszystkich ekscesach,to może wybralibyśmy się gdzieś na chwilowy wypoczynek?Co wy na to?-powiedział entuzjastycznie Lou.
Bardzo nas to zdziwiło i każdy pokiwał Głową że tak.Lato w Londynie było piękne,ale ta brytyjska pogoda mało!Więc...
                                                L-To super!Mam 2 propozycję.-powiedział kusząco.-Ale,że Ivy jest tu kobietą i to jedyną to...Pozwolę jej wybrać.-powiedział spoglądajac na mnie.
Każdy się popatrzył,a ja tylko się zgodziłam,na szcześcię tak jak i reszta!
                                                L-A więc!!!Wspaniałe miejsce to Rzym,zaś drugie to...Los Angeles.-krzyknął wesoły.
Nie wiem ,skąd on to wytrzasnął,ale to był super pomysł.Więc zaczęłam się zastanawiać.
                                                J-Rzym i LA powiadasz.Więc Rzym-zwiedzanie zabytków i romantyzm.LA-zabawa i zero zobowiązań.Hmmm,muszę niestety wybrać moi kochani panowie...Los Angeles.-krzyknęłam uradowana.
Każdy się ucieszył,co mnie też bawiło.Stwierdziłam że alkohol i trochę luzu dobrze nam zrobi!Harry tylko mnie pocałował w czoło i z uśmiechem pobiegł na górę,tak jak reszta.Nie wiedziałam o co im chodzi,dopiero Lou mnie uświadomił,że jutro lecimy.Czasem będąc z nimi zapominam kim są,więc jak tylko Louis mnie łaskawie uświadomił,pobiegłam się pakować.Niestety że byłam u chłopaków to nic takiego nie wzięłam,zeszłam na dół i czekałam na Harry'ego aż znajdzie klucze do samochodu.Musiał mnie zawieść do domu.
                                                J-Nareszcie.Zbierasz się dłużej niż ja!-krzyknęłam,gdy schodził po schodach.
                                                H-Przecież muszę przy tobie jakoś wyglądać!-rzucił z uśmiechem.
                                                J-Harry,nie mam stroju kąpielowego.-powiedziałam gryząc paznokcie.
                                                H-Hmmm,strój kompielowy powiadasz!Zapowiadają się ciekawe wakacje.-powiedział ruszając brwiami.
Ja się tylko zaśmiałam,a Lou dodał;"Nareszcie wrócił Harry,jakiego znam.".Podeszłam do niego i pocałowałam go,po czym poszliśmy do samochodu.

                                                                              * * * 

                                            ...J-I co ja mam jeszcze wziąć!?-zaczęłam myśleć.
                                               H-Nie wiem!Wiem tyle że jedziemy na długo!-powiedział ze uśmiechem.
                                               J-Nie pomagasz,a co ze strojem!?-przygnębiłam się bardziej.
                                               H-No wiesz...Bo ja mogę ci go kupić.-powiedział radośnie.
Spojrzałam na niego,i zadałam sobie pytanie "Czy to jest dobry pomysł?".No ale z drugiej strony,to Harry jest w końcu moim chłopakiem,więc chyba nie kupi niczego złego!?Po chwili namysłu dodałam:
                                               J-No nic,zdam się na ciebie.
                                               H-Naprawdę!?-dodał z zdziwiony.
                                               J-Tak.Zobaczę na ile mnie znasz i jaki masz gust co do takich spraw.-powiedziałam z uśmiechem.
                                               H-Nie pożałujesz.-mówił radośnie.
Wstał i pocałował mnie w czoło.Po czym zniknął i dodał że przyjedzie do mnie,jak tylko kupi ten strój.Miałam sporo czasu,zdążyłam się spakować i jeszcze zjeść płatki.Gdy zjadłam zaczęłam zmywać,nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach.
                                               H-Przybyłem!-szepnął.
                                               J-Nie chce być nachalna,ale pokaż co kupiłeś.-krzyknęłam radośnie.
Harry podał mi torbę i dodał-"No to co przebieraj się".Radośnie pobiegłam do łazienki i zaczęłam się przebierać,słyszałam tylko jak Harry krzyczy z dołu-"Ale tu!Nie w łazience".Roześmiana założyłam strój!Był w koloże pastelowego błękitu,miał idealny krój jak dla mnie,cudownie leżał i miał lekkie zdobienia.Ogółem był prosty,nie lubiłam jak jest nawalone ozdóbek.Zeszłam szybko na dół,a Hazza ślicznie się uśmiechnął.
                                               H-I jak podoba się!?-zapytał z uśmieszkiem.
                                               J-Sama bym lepszego sobie nie kupiła!Musze częściej cię wysyłać na zakupy,ale za moje pieniądze.-dodałam radośnie.
Harry pokręcił tylko Głową i podszedł do mnie,przytulił,po czym zsuwał swoje ręce niżej,aż złapał mnie za pośladki.Miałam ochotę zdjąć mu te ręce,ale za to że tak świetnie sobie poradził,nie miałam serca mu przerywać przyjemności.
                                               H-To co teraz!?-powiedział swoim zniewalającym głosem i zadziornie się uśmiechnął,patrząc na mnie.
                                               J-Myślę,że...-mówiłam takim samym tajemniczym głosem.
                                               H-że co?-mówił pod ekscytowany.
                                               J-Że ty chyba już wiesz,co!-mówiłam,powoli kładąc moja rękę na jego pośladku i lekko go ściskałam.
                                               H-Wiem,wiem.-mruknął.
Powoli zaczął ściskać moje pośladki i całować mnie po szyi.Po chwili dodał-"To co?".Biedny liczył na coś,jak ja kocham jemu robić takie nadzieję i doprowadzać go do pewnych wyobrażeń i skojarzeń...                 
                                               J-Mmm,cieszę się że się rozumiemy.-mruknęłam.
                                               H-W tych sprawach?Zawsze!-powiedział ,delikatnie przegryzając moją wargę.
To było takie miłe,a ja czułam jak jego ciało i oddech napierają na mnie.Nie mogłam się dać ponieść,nie teraz!Chciałam,ale nie mogłam.
                                               H-Więc...-zaczął cicho pomrukiwać i jeszcze mocniej zaciskając ręce na moich pośladkach.
                                               J-Więc ,idę się przebrać!-wykrztusiłam..
Harry zdjął ręce z moich pośladków i patrzył się na mnie jak na wariatkę.Zaczęłam się śmiać,nigdy nie widziałam takiej miny.Była pełna żalu,zrezygnowania i zaskoczenia.Kiedy on tak stał ja zaczęłam biec w stronę schodów,by jak najszybciej się przebrać.Już prawie byłam na Górze,gdy nagle złapał mnie Harry.
                                               H-O nie,nie,nie!Zemną tak nie ma!-dodał po czym zaczął mnie całować.
Przeniósł mnie na sofę i zaczął zdejmować swoją koszulę.Nie wiem jak mu to wychodziło,bo cały czas gdzieś mnie całował.Ja za to się śmiałam,bo wyglądało to komicznie,a bynajmniej miny Hazzy.
                                               J-Harry nie!Nie tu.Nie teraz.-krzyczałam ze śmiechem.
Jego pocałunki były naprawdę miłe i subtelne.Ale...
                                               M-Ivy!Co ty...Iv..-mówiła mama.
Nagle do salonu weszła moja mama i zdeklarowała że już wrócili.Harry zerwał się i przestał mnie całować,po czym zaczął zapinać koszulę.
                                               H-Dzień dobry.-szepnął.
Moja mam była w szoku.Ja sama nie wiedziałam co mam powiedzieć.Wiedziałam tylko że szybko musimy stąd wyjść,nie chciałam by Harry widział Arl.Wszystko zaczęło się normować,więc...
                                               J-Mamo to Harry,znasz go.I tak w ogóle to my się śpieszymy!-dodałam szybko.
Złapałam torbę,którą spakowałam i rzuciłam ją Harry'emu.Sama szybko założyłam jakąś kieckę,cmoknęłam moją mamę w czoło i pożegnałam się z nią szybko.Wybiegliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu.Oboje zaczęliśmy się głośno śmiać.
                                               H-Chyba nigdy,ale to nigdy!Nie zrobię dobrego wrażenia na twoich rodzicach.-dodał ze śmiechem.
                                               J-Haha.Nie bój się jak mnie nie zostawisz,to będziesz miał jeszcze szansę.-rzuciłam z uśmiechem.
                                               H-Słucham!Nie oddam cię nikomu,nigdy.-powiedział z lekką powagą,całując mnie w czoło.
                                               J-Mnie bardziej martwi to,że już 2 raz nam przerwali.-powiedziałam ze smutkiem.
Zrobiłam to specjalnie,byłam ciekawa reakcji Harry'ego.Harry tylko odwrócił się w moją stronę i patrzył z nie dowierzaniem.
                                               H-Gdzie ty byłaś,całe moje życie?-dodał.
                                               J-Haha,jedźmy już.-powiedziałam ze śmiechem.             
       
                                                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz