sobota, 9 marca 2013

Rozdział 5

 ...i zobaczyłam Harry'ego,który rzucił się na Toma z pięściami!Tom nawet nie zdążył podnieść ręki czy krzyczeć.Harry był jak zwierzę,zadawał cios za ciosem,byłam przerażona!W pierwszej chwili chciałam krzyczeć ,nie wiedziałam jak zareaguje Tom,lecz szybko się przekonałam że nie ma szans by zareagować.ugryzłam się w rękę i przyglądałam jak Harry go bije,to było straszne!Nagle ze spokojnego,uśmiechniętego i ułożonego chłopca...stał się bestjął!
              W oczach miał dzikość i nienawiść,a gdy tylko spoglądał na moją twarz był jeszcze bardziej agresywny.Z niesamowitym spokojem patrzyłam, jak Tom powoli traci przytomność!Chciałam by cierpiał, tak jak ja przez 2 miesiące,nie licząc śpiączki
         i długich dni spędzonych w szpitalu!Po jakimś czasie krzyknęłam do niego "Harry",on tylko spojrzał na moją twarz i uderzył Toma tak mocno,że aż odbił się od chodnika.Spojrzał na mnie,zszedł z Toma,pomógł mi wstać i mocno mnie przytulił.
           Czułam się tak bezpiecznie w jego objęciach,jak jeszcze nigdy,to było niesamowite.On był przy mnie,gdyby nie on...wole nie wiedzieć co by się stało.
                             H-Daj mi kluczę do twojego mieszkania i leć do samochodu!-powiedział pospiesznie.
           Dałam mu moje kluczę,nie wiedziałm po co mu one są,pokazał mi gdzie stoi jego samochód,kazał mi w nim siedzieć i czekać na nie go.Zrobiłam jak kazał,gdy już do niego wsiadłam ,zaczęłam myśleć co teraz będzie Tomem!?Niby mało mnie to obchodziło
             lecz bałam się,że jeśli coś poważnego mogło mu się stać...po prostu nie chciałam by Harry ,brał za to jakąkolwiek odpowiedzialność!Byłam roztrzęsiona i czekając na Harry'ego,jeszcze trochę popłakiwałam.Po nie całych 10 minutach,zobaczyłam
            jak Harry,wręcz wybiega z mojego domu.Gdy się przyjrzałam bliżej zobaczyłam, że Harry trzyma w ręku, moją małą torbę podróżną,którą trzymałam w szafie w moim pokoju.Wsiadł szybko do samochodu,rzucił torbę na tył i szybko ruszył z miejsca.
             Nie wiedziałam gdzie on mnie wiezie,byłam pewna że do siebie!Lecz nie po dość dłuższej jeździe,doszłam do wniosku, że jedziemy gdzieś o wiele,wiele dalej.Przez prawie całą drogę,żadne z nas się nie odezwało,gdy tylko spojrzałam na Hazzę
              ,widziałam wciąż złość na jego twarzy,zwróciłam również uwagę na jego dłonie!Były czerwone i lekko opuchnięte,wyglądały strasznie!W tedy pomyślałam,"To ciekawe jak wygląda moja twarz?"Powoli chwyciłam ręką lusterko w samochodzie,gdy nagle Hazza
            spojrzał na mnie takim wzrokiem,że od puściłam sobie,nie chcą dłużej i jeszcze bardziej go denerwować.Jechaliśmy już dobrą godzinę,tak właściwie, to wciąż nie wiedziałam gdzie jesteśmy i dokąd jedziemy,a cisza wciąż trwała.Czym dalej od Londynu,tym
               bardziej czułam, że muszę to powiedzieć!Przecież on narażał siebie i swoja reputację,a chłopcy?Musieli się o niego martwić,wnioskuję tak gdyż odkąd wyjechaliśmy,jego telefon dzwonił non stop,aż w końcu Harry go wyłączył!Nikt nie wie jak byłam mu wdzięczna za to wszystko!
                             J-Dziękuję!-powiedziałam,co prawda dość nie pewnie,bo przerwałam ciszę,której nigdy nie doznałam,będąc w towarzystwie Harry'ego.
              Harry miał mega zdziwioną minę,odwrócił się do mnie,spojrzał na mnie jak jeszcze nigdy,poczułam lekki przechodzący mnie dreszcz i uśmiechną się do mnie.Droga była tak długa,że aż chyba przysnęłam,bo obudził mnie trzask otwierających się drzwi!To był
                  Hazza,trzymał w ręku moją torbę i uśmiechał się.Podał mi rękę bym wysiadła,gdy zamykał drzwi w samochodzie,ja maiłam czas by się rozejrzeć.Moim oczom ukazał się mały,zgrabny piętrowy domek,z tyłu miał sad i ogród z kwiatami,do o koła  niego były posadzone drzewa.
               Za drzewami dostrzegłam łąkę,na przeciwko nas był mały lasek a za nim domki.Harry wiedział że kocham być na wsi,panował tu nie naganna cisza,a jedyne co ją zakłócało,był śpiew ptaków i cudowny zapach kwiatów.Czułam się cudownie.
                             H-Zapraszam.-powiedział Harry,otwierając mi drzwi do domu.
                Był przepięknie urządzony,tak ciepło.Salon zawierał kominek,szklany stół,cudnie miękki czekoladowy dywan, pod kolor ścian,duże przechstronne okno,duży czerwony,skurzany narożnik i telewizor.Kuchnia była odgrodzona ,tak jakby barem,a obok niej roz ciagały się
                  schody na górę.Hazza zaprowadził mnie do jakiegoś dość dużego i jasnego pokoju,powiedział,że od teraz tu będę spała.Maiłam piękny widok i mały,ślicznie zdobiony balkonik,gdy tylko na niego wyszłam wiedziałam ogródek,który był na dole.Za nim była łączka,za
                nią jakieś drzewa,a ciut wyżej i dalej było widać, jakieś malutkie miasteczko!Od razu pokochałam to miejsce,lecz długo się nim nie nacieszyłam,gdyż zaraz usłyszałam cudowny głos Hazzy,krzyczącego moje imię z salonu.Zamknęłam balkon i zbiegłam szybko na dół.
            Zobaczyłam Harry'ego,który trzymał dwa kubki jeden z nich oczywiście mi podarował,prowadząc mnie na kanapę.To była gorąca czekolada po mojemu,"Ooo on jest rozkoszny",tyle zdążyłam pomyśleć.
                             H-Wiem że nie jest taka sama  jak twoja,ale ja sam mówisz "Liczą się chęci".-powiedziałam uśmiechając się i robiąc te swoje oczyska(Awww ;3).
                             J-Jest przepyszna.-powiedziałam,pomału kosztując jej.Hazza uśmiechną się.
                             H-Wow!Uśmiechnęłaś się ,chyba 1 raz od...od tych 3 dni.-dodał ze zdziwieniem.
                             J-Staram się.-odpowiedziałam chowając wzrok.
                             H-I nie chcę ci tego psuć,ale...-dodał zacinając się.
                             J-Ale chciałbyś wiedzieć kto to był?
                             H-Tak.I jeśli możesz.
                             J-Zasłużyłeś na to.-powiedziałam uśmiechając się,choć nie chciało mi się do tego wracać.
           Zaczęłam więc powoli mu opowiadać co i jak się wydarzyło,wszystko po kolei.Zaczęłam od tego jak dostałam tego "buntu",jak go poznałam i jak wyglądały te 3 miesiące z nim,za nim zaczął mnie bić.Potem te 2 jak mnie bił,jak byłam w śpiączce,jak się obudziłam i jaki odczuwałam ból.
            To jak go zobaczyłam 3 dni temu w galerii i jak to wszystko wróciło.Jak przez 3 dni płakałam jednym ciągiem i to jak mu jestem wdzięczna ,za to co zrobił by mi pomóc.Przez całą tą historię płakałam,lecz nie tylko ja!Harry też uronił łzy,cały czas się pytał "jak tak można".
           Cieszyłam się w duszy,że właśnie poznałam jego i że to właśnie on mi pomógł.To było straszne,wracać do tego ponownie...W pewnym momencie zaczęłam płakać Harry'emu jak bóbr.I w tedy usłyszałam,najpiękniejsze słowa jakich nigdy w życiu nie usłyszałam,od nikogo i to mówię w pełni szczerze!
                             H-Zawsze będę przy tobie i zawsze będę cię wspierać.-to ,te słowa!Powiedział je przez łzy, przytulając mnie mocno.
                             J-Ale...
                             H-Zawsze!Byłem jak się zgubiłaś,byłem jak byłaś samotna i jak bił cię ten dupek...-powiedział ze złością w głosie, kończąc ostatnie słowa.
                    W tedy oderwałam się od niego i spojrzałam mu w jego oczy,były takie piękne i szczere.Choć zapłakana,czego w sobie nie nawiedziłam,uśmiechnęłam się,po czym jeszcze raz go mocno przytuliłam.
                             H-Mam nadzieję,że się mnie nie boisz...no wiesz po dzisiejszym.-powiedział nie pewnie.
                             J-Nie,zwariowałeś!Przy tobie ,jak przy nikim innym,czuję bezpieczeństwo i...-zacięłam się trochę, bo co miałam powiedzieć?Że czuję motylki w brzuchu gdy go widzę i to już od 12 roku życia?
                             H-I co?-powiedział lekko zdziwiony i zarumieniony Hazza.
                             J-I,i..!Eh chciałam cię przeprosić!-wybrnęłam.
                             H-Co prawda ,to nie wiąże się z moim pytaniem, lecz za co?-powiedział zdziwiony.
                             J-Za moje zachowanie,no wiesz w tedy pod galerią...
                             H-Daj spokój!Sam bym nie wiedział co mam ze sobą zrobić,szczególnie po tym co ci zrobił,co za jakiś ***,***,***-zaczął się bulwersować.
                             J-Harry!-krzyknęłam,bo on nigdy nie używał takiego słownictwa.
                             H-Przepraszam.
                             J-Idę się myć,bo chyba mam na ciebie zły wpływ!-odpowiedziałam wstając i uśmiechając się do niego.
                             H-Haha.
                             J-Harry!Naprawdę,nie wiesz jak ci jestem wdzięczna,za to jak mi pomogłeś i za to że mnie tu zabrałeś!
                             H-No co ty przestań.-powiedział zawstydzony i chyba nie wiedział co powiedzieć,bo i te słowa ledwo wydukał.
        Poszłam na górę,gdy nagle doszłam do wnioski,że Harry nie spakował mi nic do spania!Pośpiesznie zbiegłam na dół  w poszukiwaniu Hazzy,na szczęście stał on w kuchni.
                             J-Harry.
                             H-Tak.
                             J-Bo,no wiesz nie wziąłeś mi nic do spania.-powiedziałam nie pewnie.
                             H-A no tak!Przepraszam.-powiedział z lekka zawstydzony!
                             J-Nie no,spoko...
                             H-Wiesz co?Dam ci moja koszulę.Oczywiście jeśli chcesz.-powiedział,łobuzersko uśmiechając się.
       Na początku nie rozumiałam jego entuzjazmu,lecz szybko go pojęłam.Uśmiechając się powiedziałam/
                             J-I jakbyś mógł,to daj mi jakieś krótkie spodenki,najlepiej dresowe!
                             H-Musiałaś się ?Leżą,szufladę niżej.-powiedział śmiejąc się.
                             J-Dziękuję.
        Powiedziałam idąc na górę,weszłam do jego pokoju.Wzięłam szybko,to co wziąć miałam i wyszłam do łazienki!Jego koszula tak pięknie nim pachniała.Wzięłam krótki prysznic i poszłam do tak jakby,mojego pokoju.Rozścieliłam łóżko i opatulałam się kołdrą,wreszcie dochodziło do mnie ,że
      jasne odcięta od świata.Włączyłam tylko telewizor.W takiej ciszy,gdyż go głośno nie słuchałam,zaczęły nawiedzać mnie z powrotem te myśli "Co by było gdyby"...Może teraz siedziałabym w samolocie do Polski?Kto wie?Lecz myśląc tak,było coś dziwnego!Choć te myśli były przerażające,
       to nie miał ochoty uronić ani jednej łzy!Nie wiem dlaczego?Ale przy Harrym,czy był czy go nie było,czułam się bezpiecznie!Myśląc tak nawet nie wiem kiedy,stałam przy oknie,wpatrując się w prawie nie widoczne słońce i w tedy usłyszałam pukanie.
      Jak oparzona krzyknęłam "PROSZĘ" wskakując do łóżka.
                             H-A ty co?-powiedział,lekko zdziwiony Harry.
                             J-Nie,nic.Ej,a ty?
                             H-Nie ,chciałem tylko powiedzieć,że gdybyś coś chciał, to jestem obok.
                             J-A wiesz?Ja już coś chcę.
                             H-Tak,a więc co?-zapytał zadziwiony.
                             J-Bo.A...Czy mógłbyś,posiedzieć zemną?Bo nie mogę zasnąć i...-jąkałam się.
                             H-No,jasne!I wiesz mam nawet kilka komedia!Jak byś oczywiście chciała?-odpowiedział promieniejąc.
                             J-Wskakuj.
     Harry włączył jakiś film,nawet nie pamiętam tytułu,ale wiem że się nam znudził,bo zaczęliśmy się nabijać z aktorów i rzucaliśmy pocpcornem w telewizor.Więc Hazza szybko włączył coś innego.Położyliśmy się i zaczęliśmy oglądać,gdy on nagle zaczął się do mnie przysuwać i mówić "No chodź,przytul się"
   Zaczęłam się od niego stopniowo odsuwać i spadałam z łóżka.Zaczęliśmy się śmiać,po czym Hazza  podał mi rękę,a ja go ściągnęłam na podłogę,próbując sama wdrapać się na nie.lecz on ciągną mnie za nogę!Ciągaliśmy się tak z dobre 20 minut,gdy weszliśmy na łóżko,zaczęliśmy się bić poduszkami,jak już
  i to nam się znudziło,położyliśmy się i zaczęliśmy oglądać.Nawet nie wiem kiedy,lecz zasnęliśmy!Skąd ten wniosek,bo obudziłam się nie wiem dla czego,lecz o 5 nad ranem i zobaczyłam,jak słodko spał :3!
    Popatrzyłam na niego chwilę i,i nigdy nie sądziłam,że tak szybko wyląduje z nim w łóżku,haha.Wyszłam po cichu z łóżka,chwyciłam z mojej torby szorty.Nałożyłam je i zeszłam na dół,nie wiem czego,ale po prostu wybiegłam z domu na bosaka,na łączkę obok domu.
   Oh,jakie to było cudowne,biec boso po rosie,widząc dopiero wstające słonce,słyszeć głos porannych ptaków,oh jak ja to KOCHAŁAM!Gdy wyszłam na łąkę było cudownie!Wszędzie rosły dzikie pachnące kwiaty,w słońcu lśniły krople rosy,w oddali i do o koła,dobiegały głosy śpiewających ptaków
 A małe Miasteczko na uboczach tej wsi,wyglądało zniewalająco.Wbiegłam na sam jej środek i położyłam się,czułam się jak w raju,lecz szybko się podniosłam,bo usłyszałam kroki Harry'ego!
                             H-Hej,nie zimno ci!?-powiedział zaspanym głosem.
                             J-Hej,nie jestem przyzwyczajona!I sorki za koszulę!-powiedziałam.
                             H-Przestań!-powiedział uśmiechając się,po czym usiadł obok.
                             H-Wiesz!?Do twarzy ci w niebieskim.
                             J-Haha,dziękuję!A w fiolecie nie?-wskazałam na podbite oko.
                             H-Hah,Ivy.
                             J-Wiesz,a tak a pro po.To naprawdę ci dziękuję!
                             H-To nic takiego!-odpowiedział.
                             J-Nie Harry!To naprawdę dużo,gdyby nie ty już byłabym w samolocie do Polski.Byłabym też,już z 2 razy mocniej pobita i bóg wie co jeszcze!A tu,tu czuję się jak w Polsce,u mojej babci!~
       Zawsze z bratem,wstawaliśmy rano i biegliśmy prosto z domu na huśtawkę.Zamykałam oczy i słuchałam śpiewu ptaków,ocierając lekko stopami o gęstą,zielona i mokra od rosy trawę.Co prawda po jakimś czasie kostniałam,ale zawsze było warto.A gdyby nie ty,to...-mówiłam poważnie rozmarzona,
                             H-Wow,ależ przestań,aż sam  nie wiem co powiedzieć.-odpowiedział.
      I to były ostatnie słowa,po których zapadła cisz,wraz z Harrym wsłuchiwaliśmy się w śpiew ptaków.Harry był poważny,wyglądał cudowanie w porannych promieniach słońca,przez dość dłuższą chwilę wpatrywałam się w niego i chyba to zauważył bo uśmiechną się i odwrócił do mnie.
                             H-Wiesz co wymyśliłem coś,coś co dobrze opisze to co tak naprawdę,mówię ci cały czas.-powiedział.
           Nie zrozumiałam o co mu chodzi,on tylko na mnie spojrzał i zaczął śpiewać "Another World"patrząc się na mnie!Miał rację,dotarło do mnie to czego przedtem nie rozumiałam,jak tylko Harry...                                            
                                                            
   
                                         

1 komentarz:

  1. Och mój Boże!
    No cóż... Cóż mogę rzec? No ale cóż, co cóż mogę cóż rzec? :D
    W poprzednim rozdziale na temat Toma już się wypowiedziałam (może i niepochlebnie, ale zawsze jakoś XD) i teraz przyszedł czas na... *WERBEL PO PROSZĘ*... Na Harry'ego. A nie! Na jego temat też się ywpowiadałam.. No cóż, że cóż? W takim razie Ivy... :D Nie, o niej też. Oj dobra, o okażdej się wypowiadałam. Ale o bracie Ivy nie! Haha, nie znam go,a le go kocham! ♥ BRAT IVY JEST ZAJEBISTY!
    I ten wieczór filmowy i ta wojna na lóżku ( o wygłupianie się chodzi. Już skojarzenia, ach- brudne myśli!! XD)
    I cóż, że cóż? :D Ten poranek to woógle taki zajebisty, nie? Bo co nie było zajebiste? Wszystko było zajebiste i baredzo dobrze się z tym czuje, co nie? Taka sytuacja.. No cóż, że cóż?
    A tak na koniec: Bardzo fajnie, bardzo fajnie, bardzo fajnie i bardzo fajnie, że ten tego, że ten teges, że piosenka Another World i ten tego, że fajnie! No cóż, że cóż?

    Droga Pamelo, więc cóż mogę rzec? Mogę rzec jedynie, że zapraszam cię do mnie. :D
    A co, raz się zyje! :D
    Przepraszam, że ten komentarz taki krótki, ale weny nie miałąm na pisanie. XD
    http://i-chaange-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń